Brak notowań w USA i w Wielkiej Brytanii skazywał nasz rynek na niską aktywność, a tym samym narażał ceny na zwiększony udział czynników losowych. Z tego względu stawianie mocny wniosków rodziło ryzyko popełnienia błędu, gdyż zmian ceny narażone były na wpływ pojedynczych decyzji uczestników rynku. Założenie o braku wpływu na wyceny było w tym momencie mocno dyskusyjne.

Nie oznacza to, że na rynku nie działo się nic. Wręcz przeciwnie. Oczekiwana była raczej faza marazmu, a tymczasem ceny kontraktów wykonały mały spadek. Owszem, rozpiętość wahań jest niska i raczej potwierdza wcześniejsze obawy, ale ten spadek wycen jest ciekawy, gdyż pojawił się w sytuacji, gdy równocześnie niemiecki DAX próbował się z poziomem 10300 pkt. Wyglądało na to, że uczestnicy polskiego rynku akcji oraz kontraktów, uznali, że obserwowana od kilku dni zwyżka jest na wyczerpaniu. Poprawa wycen akcji niemieckich nie miała dla nas znaczenia. Ceny trzymają się nadal nad poziomem 1800 pkt., ale ten brak chęci do zakupów martwi, bo stawia pod znakiem zapytania możliwość utrzymanie się cen w przypadku, gdyby ponownie rynek miał się cofnąć.

Przed południem pojawiła się informacja o majowej inflacji w Niemczech. To dane wstępne, ale dodatnia zmiana cen na poziomie konsumentów daje nadzieję na dalszą zwyżkę i normalizację w przestrzeni monetarnej, choć droga będzie tu zapewne długa i kręta.