W ostatnich dniach inwestorzy raczej stronią od ryzyka. Widać to po spadających rentownościach (wzrostach cen) obligacji skarbowych, cofnięciu bitcoina z rejonu szczytów czy też słabnących indeksach akcji. Wygląda też na to, że na pierwszy ogień idą te rynki, które dały zarobić najwięcej, czyli m.in. Polska. Początek minionego tygodnia układał się bardzo dobrze – WIG20 rósł trzy dni z rzędu, zbliżając się do tegorocznych szczytów. W czwartek jednak, mimo 0,8-proc. zwyżki z rana, indeks dużych spółek finiszował 1,79 proc. pod kreską. W piątek natomiast WIG20 otworzył się z luką bessy i dotarł nawet do 2738 pkt. Tu jednak popyt zaczął się dość zaciekle bronić. Kupującym na GPW sprzyjało dość spokojne zachowanie innych europejskich rynków oraz nie tak złe, jak mogły wcześniej sugerować notowania kontraktów na otwarcie handlu za oceanem.

Po trudnej I połowie dnia piątkowe popołudnie przyniosło dość wyraźną poprawę notowań WIG20. Ostatecznie indeks zamknął się z 0,51-proc. zniżką, przy 2772 pkt, co oznacza, że cały tydzień zakończył się zwyżką o 1 proc. To całkiem niezły wynik, aczkolwiek czwartkowy odwrót z okolic 2850 pkt rysuje nam formację podwójnego szczytu. Z drugiej strony pod piątkową białą świecą wyrysował się dość spory cień, zatem widać czujność popytu.

Niemal jednakowy obraz przedstawia WIG-banki, aczkolwiek tu w ostatnich tygodniach doszło już trzy razy do nieskutecznego ataku na ten sam poziom, tj. 17 tys. pkt. Czwartkowa świeca ukształtowana przez WIG-banki to zapowiedź objęcia bessy, ale w piątek indeks wyszedł z nawet ponad 2-proc. tarapatów, tracąc na koniec dnia jedynie 0,7 proc.

Niezdecydowanie inwestorów może brać się oczywiście z wyczekiwania na wyniki niedzielnych wyborów prezydenckich. Ale i globalnie miniony tydzień przyniósł raczej wzrost niepewności w sprawie ceł i huśtawkę nastrojów na Wall Street. W środku tygodnia optymizm wzbudziło orzeczenie sądu nakazujące wycofanie ceł, które administracja Trumpa storpedowała.