Z początku popyt był dość pewny siebie i nic dziwnego, bo zielono było w całej Europie, a kontrakty na amerykańskie indeksy rosły o nawet 2 proc. Optymizm za oceanem wzbudziły informacja o sprzeciwie sądu w sprawie ceł nałożonych przez Donalda Trumpa oraz mocne wyniki Nvidii. Na krajowym rynku tylko pierwsza godzina handlu była udana. Następnie, z godziny na godzinę, indeksy słabły. Ostatecznie WIG20 stracił 1,79 proc., kończąc dzień na 2786 pkt. Najgorzej wśród dużych spółek wypadły CCC, Budimex oraz LPP. Nad kreską zdołały finiszować PGE, CD Projekt oraz Orange.

Nastroje na globalnych rynkach mogły popsuć się w związku z publikacją danych o PKB w USA, po których wróciły obawy o stagflację. Jeszcze przed otwarciem handlu kasowego kontrakty na amerykańskie indeksy zamieniły mocne zwyżki na niewielkie spadki. Samo otwarcie handlu na Wall Street, choć pozytywne, miało już niewiele wspólnego z porannym wystrzałem optymizmu, a presja podaży po południu rosła. Buńczuczne zapowiedzi amerykańskiej administracji w sprawie ceł również mogły wpłynąć na schłodzenie optymizmu. Efekt jest taki, że WIG20 w bardzo kiepskim stylu wycofuje się z rejonu wokół 2850 pkt, czyli okolic szczytów ustanowionych w pierwszej połowie miesiąca. W układzie dziennym mamy wyraźną formację objęcia bessy (czwartkowa czarna świeca całkowicie przykrywa białą świecę z wtorku). Dodatkowo czwartkowy spadek zniwelował zwyżki z dwóch poprzednich dni, natomiast w horyzoncie kilkutygodniowym tworzy się formacja podwójnego szczytu. Podobnie jak WIG20 nie zdołał uporać się z majowym szczytem, tak i WIG-banki po raz trzeci odbija się od 17 tys. pkt i tym razem wygląda, że na dłużej. Z drugiej strony na ewakuację inwestorów wciąż nie wskazuje silny złoty.