Przypisuje się to przypuszczeniom uczestników rynku, że obecna większość parlamentarna ostatecznie skusi się na rozmontowanie OFE. Wczoraj ponownie zrobiło się o tym głośno, co zaowocowało spadkiem cen na początku sesji średnio o ponad 2 proc. Ile jeszcze będziemy dyskontować falę osłabienia, która jest spodziewana po podjęciu decyzji o likwidacji OFE? Albo inaczej, ile rynek spadnie, gdy taka decyzja w końcu się pojawi? Można przypuszczać, że spadek byłby mocny, ale czy długotrwały? Jak pokazuje przykład zachowania indeksu FTSE100 po wygranym przez zwolenników Brexitu referendum, spadek może być dotkliwy, ale równocześnie może szybko dojść do jego zniwelowania. Wydarzenie, na które przynajmniej częściowo była okazja się przygotować, nie musi być początkiem ruchu, a właśnie jego końcem.
Temat OFE będzie znowu na tapecie, co nie wróży dobrze wycenom polskich akcji. Kuriozalne są twierdzenia, że należy sprawić, by kapitał zebrany w ramach OFE miał służyć rozwojowi, skoro jest to gównie portfel akcji, a więc zasila działające obecnie spółki. Tym samym już teraz służy rozwojowi polskiej gospodarki. Niestety demagogia nie służy rynkowi, a tym samym będzie trudno bronić poziomu niedawnych dołków. Dla optymistów oznacza to problem z realizacją scenariusza podwójnego dna, na który liczyli. Problem w tym, że wymagał on zaangażowania popytu, a ten traci argumenty, by się rzeczywiście angażować.