W piątek po południu za tonę tego metalu płacono 4844 USD, więc prognozowany przez nich spadek sięgałby 17 proc. Ostatni raz cena wynosiła 4 tys. USD w 2009 r. Analitycy Goldmana spodziewają się, że miedź może stanieć w ciągu trzech miesięcy do 4,5 tys. USD za tonę, a w ciągu pół roku do 4,2 tys. USD za tonę.
Co ma przemawiać za tak dużą przeceną? Przede wszystkim rosnąca podaż surowca. Goldman Sachs opiera swoje prognozy podaży na danych dotyczących 20 koncernów odpowiadających za 60 proc. światowego wydobycia miedzi. Spółki te w pierwszym półroczu zwiększyły produkcję o 5 proc. w porównaniu z takim samym okresem 2015 r. W drugim półroczu mają zwiększyć ją o 15 proc. Analitycy Goldmana piszą o czekającej rynek „burzy podażowej". Nie tylko oni spodziewają się, że rynek będzie zalewany nadmierną ilością miedzi. Analitycy Barclaysa wskazywali kilka tygodni temu, że podaż będzie większa od popytu prawdopodobnie aż do 2020 r. Popyt wciąż jest osłabiony, m.in. z powodu spowolnienia gospodarczego w Chinach, czyli u największego na świecie konsumenta miedzi.
Miedź wypada w tym roku kiepsko w porównaniu z innymi metalami. Od początku stycznia zdrożała w Londynie o nieco ponad 2 proc., gdy cynk zyskał 40 proc., cyna 26 proc., nikiel 21 proc., a aluminium 9 proc. Spośród głównych metali przemysłowych mniej niż miedź zdrożał w tym roku tylko ołów (wzrost o 0,5 proc.). Spośród metali szlachetnych największy wzrost od początku stycznia zaliczyło srebro. Zdrożało o 46 proc., gdy platyna o 30 proc., a złoto o 28 proc.
Słabo radzą sobie akcje spółek miedziowych. Akcje KGHM straciły przez ostatnie 12 miesięcy 15 proc. Podobnie zniżkowały w tym czasie papiery również wydobywającego miedź koncernu Antofagasta. Akcje Rio Tinto potaniały w tym czasie około 5 proc.