Tu ochrona, tam pułapka

Idea ochrony klienta firmy świadczącej usługi inwestycyjne wiąże się z oczywistym założeniem, że nie każdy posiada wystarczającą wiedzę do tego, aby samodzielnie ocenić skutki indywidualnych decyzji na rynku instrumentów finansowych.

Publikacja: 22.08.2016 06:00

Robert Morawski, specjalista ds. podatków

Robert Morawski, specjalista ds. podatków

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski Krzysztof Skłodowski

Zupełnie przypadkiem zanurzyłem się ostatnio w regulacjach dyrektywy UE w sprawie rynków instrumentów finansowych. Nie będę jednak przeprowadzał tu żadnych wywodów analizujących MiFID, lecz podzielę się wrażeniem, którego doznałem po rozmowie z pewnym podatnikiem. Owo wrażenie zostało spotęgowane właśnie świadomością, że – przynajmniej w teorii – osoba inwestująca na rynku instrumentów finansowych jest obowiązkowo klasyfikowana i informowana w celu ochrony jej interesów.

Idea ochrony klienta firmy świadczącej usługi inwestycyjne wiąże się z oczywistym założeniem, że nie każdy ma wystarczającą wiedzę do tego, aby samodzielnie ocenić skutki indywidualnych decyzji na rynku instrumentów finansowych. Oczywiście nikt nie może zabronić nam nabywania najbardziej nawet skomplikowanych, prawnie czy ekonomicznie, produktów oferowanych przez rynek, jednak pewne minimum wiedzy i ochrony musimy mieć zagwarantowane.

Tymczasem jedna rozmowa z podatnikiem, który nie był w stanie odróżnić skutków podatkowych bardzo podobnych (choć nie identycznych) transakcji, spowodowała, że doznałem olśnienia. Skoro inwestora należy informować i w pewnym sensie chronić przed skutkami finansowymi jego własnych decyzji inwestycyjnych, to czemu podobne rozwiązania nie funkcjonują w zakresie podatków? Przecież przepisy podatkowe są równie skomplikowane jak instrumenty finansowe! A może nawet bardziej, bo są wieloznaczne, nieprecyzyjne, pomijają niektóre zagadnienia i przez to wprowadzają, z natury rzeczy, w błąd od samego początku.

A gdyby tak zrobić np. test „adekwatności" lub „odpowiedniości" podatkowej? Jak by wypadł w przypadku przeciętnego klienta-podatnika? Czy dałby wynik w postaci podziału na podatników „detalicznych" i „profesjonalnych"?

Widzę to zagadnienie w ciemnych brawach. Abstrahuję od tego, że podatnicy w zakresie dochodów kapitałowych traktowani są identycznie, bez względu na to, czy osiągają dochody w setkach czy milionach złotych, gdy tymczasem w innych dziedzinach mają do wyboru podatki „bardziej detaliczne" i „mniej profesjonalne". Ale zastanawiam się, dlaczego nikt ich nie informuje oficjalnie o tym, że podatki są skomplikowane i złożone. Opisywałem kiedyś broszurę ministerialną omawiającą zasady opodatkowania przychodów z kapitałów pieniężnych. Gdyby była ona wydawana w ramach regulacji MiFID, można by ją było wyrzucić do kosza.

Okazuje się więc, że tzw. regulator potrafi nas w pewnych dziedzinach chronić przed rynkiem i oferowanymi usługami. Jednak dotąd nie zdobył się na to, by chronić nas przed samym sobą.

Komentarze
Co martwi ministra finansów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Zamrożone decyzje
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów