Od początku lipca cena złota porusza się w przedziale 1300–1375 dolarów za uncję. Nie zmienia to jednak faktu, że i tak, licząc od początku roku, długa pozycja na złocie dała zarobić ponad 25 proc. W ostatnich dniach znów jednak podaż wykazuje nieco większą aktywność.
W poniedziałek w ciągu dnia za uncję trzeba było płacić około 1335 dolarów, czyli o 0,5 proc. mniej niż w piątek. Co prawda do wybicia dołem z obszaru konsolidacji wciąż jeszcze trochę brakuje, jednak eksperci podkreślają, że to właśnie do niedźwiedzi mogą należeć kolejne tygodnie na tym rynku. Pomagają im przede wszystkim bankierzy centralni. Ostatnie wypowiedzi przedstawicieli Rezerwy Federalnej sugerują, że podwyżka stóp procentowych w tym roku wcale nie jest niemożliwa. Efektem tego jest umacniający się dolar, który nie służy wycenie złota.
– Obecnie notowaniom złota brakuje katalizatora do dalszych zwyżek. Dwukrotna próba wyjścia z konsolidacji zakończyła się fiaskiem, a reakcja na gołębi komunikat FOMC była niewielka, co może świadczyć o większym potencjale spadkowym notowań złota, a co za tym idzie, także pozostałych szlachetnych kruszców – zauważa Dorota Sierakowska, analityk DM BOŚ.
Patrząc na rynek złota z perspektywy działań Fedu, wydaje się, że kluczowym wydarzeniem w najbliższych dniach wcale nie będą publikowane dane makroekonomiczne, tylko wystąpienie szefowej Fedu Janet Yellen w Jackson Hole, które zaplanowano na 26 sierpnia. Sugestie dotyczące możliwej podwyżki stóp procentowych mogłyby dać kolejny impuls niedźwiedziom do ataku. W takim scenariuszu nie można nawet wykluczyć wybicia dołem z konsolidacji, w której rynek złota trwa od kilku tygodni.