W Nowym Jorku baryłka WTI kosztowała na koniec zeszłego tygodnia 48,5 USD, co oznacza wzrost o 9 proc. w ciągu siedmiu dni. Wydaje się, że bariera 50 USD za baryłkę nie zostanie łatwo sforsowana, a w każdym razie nie w istotny sposób i nie na długi czas. Ostatnie zwyżki były bowiem napędzane przez czynniki techniczne, głównie zamykanie krótkich pozycji w ramach realizacji zysków oraz, zwłaszcza w ostatnich dniach, przez nadzieje na dogadanie się producentów tego surowca na spotkaniu, które planowane jest na wrzesień. Podobnie jak szczyt w Ad-Dausze ma ono zgromadzić przedstawicieli krajów zrzeszonych w OPEC i pozostających po za tą organizacją i podobnie jak ono nie przyniesie zapewne żadnych rozstrzygnięć, które mogłyby zmienić zasady gry. Warto przypomnieć, że Irak po zniesieniu sankcji stara się za wszelką cenę wykroić swój kawałek tortu, zaś Arabia Saudyjska jest wciąż na plusie przy cenach znacznie niższych niż obecne, a jej władze zdają sobie sprawę, że węglowodorowe eldorado skończy się wcześniej niż później. Poziom 50 USD za baryłkę oznacza także, że w ciągu tego roku cena wzrosła o 36 proc. w przypadku Brent i 28 proc. w przypadku WTI. Czarne złoto dało zarobić do tej pory w 2016 lepiej niż prawdziwe złoto i minimalnie słabiej niż srebro, które zajmuje obecnie pierwsze miejsce, jeśli chodzi o stopę zwrotu w tym okresie.