Nastroje były kiepskie. Tym razem, po okresie relatywnej mocy indeksu WIG20 na tle choćby niemieckiego DAXa (mimo słabszych od oczekiwań danych o zamówieniach w niemieckim przemyśle) przyszła pora na okres relatywnej słabości. W piątek jakoś się trzymaliśmy, ale tym razem kontrakty poszła za słabnącą średnią.
Poniedziałek był przedostatnią dla nas sesją przed wyborami amerykańskiego prezydenta. Świat powoli wchodzi w fazę wstrzymywania oddechu śledząc doniesienia o wynikach najnowszych sondaży, które niestety nie rozwiewają wątpliwości. Wyniki badań przedwyborczych są na tyle niespójne, że nie wskazują z wystarczającym poziomem ufności wygrywającego kandydata. To generuje niepewność i mrozi chęć do angażowania się na rynku. Za to, gdy wynik wyborów będzie już znany, można będzie liczyć na zwiększone zaangażowanie i zapewne podskoczy zmienność. Mimo spadków cen na poniedziałkowej sesji nie przypuszczam, by skala potencjalnego zjazdu cen naszych kontraktów nawet przy niepokojącym wyniku była duża. Nastroje raczej są negatywne, a tym samym już teraz część podaży jest już zniwelowana. Nastroje wskazywane przez INI są słabe, a więc nastawienie graczy sugeruje, że na rynku pozostał ten bardziej zdeterminowany kapitał, który szybko się nie przestraszy. Korzystny dla rynków wynik wyborów może przynieść mocne zwyżki, które spotęguje ulga.