Dziesięcioletnie bundy były handlowane w okolicach 0,2 proc., amerykańskie „dziesiątki" ponownie zbliżyły się do 1,88 proc. Kulminacja miała miejsce 1 listopada, gdy polski rynek nie pracował, więc polskim inwestorom oszczędzone były największe emocje. W środę otwarcie na polskim rynku nastąpiło więc w okolicach poniedziałkowego zamknięcia. Rynki wciąż znajdują się pod wrażeniem ostatnich sondaży wskazujących na mieszczącą się w granicach błędu statystycznego przewagę kandydatki Partii Demokratycznej.

Nieco w cieniu zaciętej kampanii wyborczej znalazły się wydarzenia, których konsekwencje będziemy odczuwać dopiero za jakiś czas. Pierwsze to przegrana rządu brytyjskiego w sprawie roli Parlamentu w procesie opuszczania Unii Europejskiej. Kolejna to wzmocnienie pozycji Angeli Merkel jako kandydatki na urząd premiera. Także trzęsienie ziemi we Włoszech było istotne dla rynku obligacji, gdyż może spowodować odroczenie referendum, które pokaże, jaki jest obecnie w tym kraju klimat polityczny. O ile wiadomości z Niemiec były jednoznacznie pozytywne, o tyle pozostałe oznaczają wyższą zmienność. Strefa euro staje się źródłem niepewności, o czym może świadczyć dynamiczny wzrost spreadu między obligacjami Włoch i Niemiec.