Inflacja może chwilowo przyspieszyć na początku 2023 r., ale poza tym wchodzi już w trend spadkowy. Pod koniec przyszłego roku będzie na jednocyfrowym poziomie, a w pewnych okolicznościach może nawet być bliska celu NBP, czyli 2,5 proc. To pozwala myśleć o zakończeniu cyklu podwyżek stóp procentowych, tym bardziej że w gospodarce rozpoczęło się spowolnienie.
W październiku członkowie Rady Polityki Pieniężnej będą dyskutowali, czy podnieść główną stopę NBP o 0,25 pkt proc., jak we wrześniu, czy utrzymać ją na poziomie 6,75 proc. Z kolei w drugiej połowie 2023 r. powinna pojawić się już przestrzeń do obniżek stóp.
Płaskowyż, a nie szczyt
Taki scenariusz, tożsamy z miękkim lądowaniem gospodarki, zarysował na konferencji prasowej po wrześniowym posiedzeniu RPP prezes NBP Adam Glapiński. Gdyby miał rację, Polacy mogliby spać spokojnie. Dotychczasowe podwyżki stóp procentowych byłyby wystarczające, aby sprowadzić inflację do akceptowalnego poziomu. Okres wyrzeczeń byłby krótki i obyłoby się bez silnego zdławienia popytu grożącego recesją i istotnym wzrostem bezrobocia.
Niestety, w ocenie wielu ekonomistów scenariusz ten jest w kilku punktach mało wiarygodny. Wątpliwości budzi przede wszystkim zarysowana przez prezesa NBP ścieżka inflacji. W sierpniu wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji nad Wisłą, wzrósł o 16,1 proc. rok do roku. Ekonomiści spodziewali się nieznacznego spadku (w lipcu było 15,6 proc.). To, że tak się nie stało, podważyło wcześniejsze prognozy, wedle których po wakacjach wzrost CPI miał wyhamować, po czym ponownie – ale na krótko – przyspieszyć na początku 2023 r. Z powodu cen opału i żywności, ale też niektórych usług, jakikolwiek zauważalny spadek inflacji w tym roku stał się mało realny.
– Obecnie zakładamy, że inflacja osiągnie szczyt w październiku, gdy dojdzie do 17,5 proc. rok do roku na fali podwyżek cen żywności i nośników energii, zwłaszcza energii cieplnej. Potem spodziewamy się powolnego hamowania inflacji, ale przy założeniu, że na początku 2023 r. nie będzie podwyżek cen gazu, a ceny prądu – zgodnie z ostatnimi zapowiedziami rządu – wzrosną tylko powyżej pewnego poziomu zużycia. Konsekwentnie zakładamy też, że tarcza antyinflacyjna będzie utrzymana co najmniej do wyborów parlamentarnych (są zaplanowane na jesień 2023 r.) – mówił w wywiadzie dla „Parkietu” Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska.