Fale Elliotta, czyli trudna sztuka czytania giełdowych wykresów

Czy ostatni rajd w górę na rynku małych spółek na warszawskim parkiecie to „nowa jakość”, czyli pierwsza fala impulsu wzrostowego według teorii Elliotta, czy też korekcyjna fala A, a może kończąca odbicie i zapowiadająca ponowne załamanie nastrojów fala C?

Aktualizacja: 17.02.2017 01:50 Publikacja: 01.03.2012 02:18

Tomasz Hońdo

Tomasz Hońdo

Foto: GG Parkiet

Teoria fal Elliotta nie należy być może do głównego nurtu analizy technicznej, ale ma zagorzałych zwolenników. Jej początki sięgają wczesnych lat 30. ubiegłego wieku, kiedy to Amerykanin Ralph Nelson Elliott, z zawodu księgowy, badał prawa rządzące rynkiem akcji.

Istotą teorii fal jest twierdzenie, że zmiany kursów nie są przypadkowe i nieprzewidywalne, lecz podlegają stałym prawidłowościom, które mogą zostać zmierzone i mogą stanowić podstawę do prognozowania. Elliott twierdził, że zbiorowe zachowania giełdowej społeczności zmieniają się w ramach określonych schematów.

Faza impulsu i korekty

Na taki ogólny schemat w teorii Elliotta składają się dwie fazy: faza impulsu oraz faza korekty (korygująca). Przez impuls można rozumieć po prostu dominujący trend. Na tym nie koniec, bo obie fazy mają także określoną strukturę, złożoną z tzw. fal. W ramach fazy impulsu pojawia się pięć fal. Trzy z nich (oznaczone numerami 1, 3, 5) są zgodne z kierunkiem trendu, natomiast dwie pozostałe (nr 2 i 4) stanowią korekty przeciwne do tego kierunku. Posługiwanie się numerami (symbolami) fal jest tu pomocne, bo jak widać słowo korekta dotyczy nie tylko fazy korekty, ale także dwóch fal w ramach fazy impulsu.

Do tego dochodzą jeszcze reguły rządzące relacjami pomiędzy poszczególnymi falami. Po pierwsze, fala 2 nie „znosi" całej fali 1 (zmiana kursu lub indeksu ma mniejszy zasięg). Po drugie, fala 3 nie może być najkrótsza ze wszystkich trzech fal impulsu (fal 1, 3 i 5). Po trzecie wreszcie, fala nr 4 nie może zachodzić na obszar fali 1.

Przejdźmy teraz do fazy korekty. Jest ona krótsza niż faza impulsu. Składają się na nią jedynie trzy fale, oznaczone literami A, B, C. Dwie z nich (A i C) przynoszą silny ruch przeciwny do kierunku poprzedzającego trendu (a więc fazy impulsu), natomiast fala B to odreagowanie. Fazą impulsu może być zarówno hossa, jak i bessa (wówczas cały układ należy odwrócić do góry nogami).

Wiele warstw analizy

Mamy już więc całkiem skomplikowany schemat na potrzeby analizy wykresu. Na tym jednak wcale nie koniec. Według Elliotta każdą falę z omówionego wcześniej ogólnego schematu można podzielić na podfale. Przykładowo, podstawową falę nr 1 można rozpatrywać jako fazę impulsu, tyle że w mniejszej skali. Jeśli dołożymy do tego falę nr 2, to uzyskamy minifazę korekty. To oznacza, że falę nr 1 można rozłożyć na podfale 1–5, natomiast falę nr 2 na podfale A–C. Podobnie można analizować każdy inny element schematu.

Jeśli pójdziemy krok dalej i podfale rozłożymy znów na części pierwsze, otrzymamy łącznie 89 fal w ramach fazy impulsu oraz 55 fal w ramach fazy korekty. To pełny cykl rynkowy w teorii Elliotta. Zwolennicy tej teorii poszukują cykli w różnych skalach, począwszy od wielkiego supercyklu obejmującego setki lat, a skończywszy na falach obejmujących minuty.

Małe spółki pod lupą

Jak według takiej koncepcji ocenić obecną sytuację na GPW? Sprawa jest dość skomplikowana, bo teoria Elliotta pozostawia sporo miejsca do swobodnej interpretacji (za co bywa zresztą krytykowana). Weźmy pod lupę wykres gromadzącego głównie małe spółki indeksu sWIG80. Faktycznie w wydarzeniach począwszy od połowy 2011 r. można się dopatrzyć „falowania" zgodnego z założeniami Elliotta. Silne spadki kulminujące w pierwszej połowie sierpnia można uznać za falę 1 (fazy impulsu rozumianej jako bessa), późniejsze odbicie w drugiej połowie sierpnia to fala 2, spadki z września to fala 3, odreagowanie do listopada to fala 4, a ponowne załamanie nastrojów utrzymujące się do połowy grudnia to fala 5. Jeśli ta interpretacja jest właściwa, to po zakończeniu fali 5 powinna nadejść korygująca fala A, przeciwna do kierunku impulsu, a więc zwyżkowa.

O ile gdzieś do połowy stycznia taka interpretacja mogła się wydawać trafna, to jednak, od kiedy sWIG80 pokonał szczyty z listopada i drugiej połowy sierpnia, skala odbicia wydaje się już zbyt znaczna, by traktować ją jedynie jako falę korygującą. Może więc ożywienie należy traktować jako zupełnie nową jakość, czyli falę 1 rodzącego się trendu zwyżkowego? Z kolei z taką interpretacją nieco kłóci się analiza amerykańskiego S&P 500. Tam za falę 1 można było uznać silny ruch zwyżkowy trwający przez cały październik, po którym nadeszła listopadowa korekta (fala 2), i od tego czasu wspinanie się S&P 500 na coraz wyższe poziomy być może jest falą 3. To by oznaczało, że hossa będzie krótsza, niż wynikałoby to ze scenariusza zakładającego, że na sWIG80 mamy dopiero falę 1, ale tak czy inaczej czekałby rynki co najmniej jeszcze jeden silny ruch w górę.

Jest też zupełnie inny scenariusz. Jeśli już parudniową korektę wzrostową z przełomu maja i czerwca także potraktować jako falę (nr 2), to cały optymistyczny schemat legnie w gruzach. Wówczas wszystko ulega przesunięciu w ten sposób, że ostatnie ożywienie staje się już falą C, a więc końcem odreagowania.

Jak widać, analiza w oparciu o teorię Elliotta stanowi spore wyzwanie dla inwestorów. Giełdowe powiedzenie „rynek ma zawsze rację" sugeruje, że warto zawsze mieć plan awaryjny, na wypadek gdyby coś poszło nie tak z realizacją prognozowanego scenariusza.

Okiem analityków

Piotr Neidek, Dom Inwestycyjny BRE Banku

Korzystanie z teorii Elliotta wymaga ogromnej precyzji ze względu na fraktalny układ fal oraz bardzo płynnych walorów z długą historią notowań. Jej stosowanie na GPW jest więc narażone na błędy. Nasz rynek jest zbyt młody, walory mało płynne, a skład indeksów często się zmienia. Lepsze rezultaty daje analiza rynku w USA. Zachowanie S&P 500 od dołka bessy z 2009 r. sugeruje, że zakończyła się tam kilkunastomiesięczna korekta płaska i od jesieni 2011 r. trwa trzecia fala wzrostowa. Stąd wniosek, że czeka nas kontynuacja hossy zapoczątkowanej prawie trzy lata temu. Są tu jednak pewne znaki zapytania, jak chociażby to, że od listopada 2011 r. S&P 500 porusza się w strukturze trójfalowej, charakterystycznej dla fal korygujących. Na ten moment nie można więc wykluczyć koncepcji, że zeszłoroczne dołki zostaną przetestowane. Abstrahując od metodologii wyliczeń, dopiero opuszczenie strefy 1380 pkt pozwoliłoby bardziej optymistycznie patrzeć w przyszłość. Niejasności wynikają z faktu, że podczas horyzontalnych ruchów, cechujących korekty, a nie impulsy, zazwyczaj nie stosuje się teorii Elliotta ze względu na złożoność fal korygujących, a tym samym na możliwość popełnienia wielu błędów w ocenie tego, na jakim etapie znajduje się rynek.

Przemysław Smoliński, Dom Maklerski PKO BP

Sytuacja na wykresie sWIG80 dość klarownie wpisuje się w schemat teorii fal Elliotta. Piąta fala ubiegłorocznej bessy zakończyła się 23 września na minimum 8282 pkt. Od tego momentu do 9 listopada obserwowaliśmy korekcyjną falę A. Doprowadziła ona kurs do lokalnego szczytu na poziomie 9248 pkt. Kolejny ruch spadkowy indeksu określił charakter całej struktury korekcyjnej jako korektę płaską rozszerzoną, w której fala B zeszła poniżej dołka fali piątej, notując 20 grudnia nowe lokalne minimum na poziomie 8190 pkt. Od tego czasu indeks kształtował falę C. Choć już na pierwszy rzut oka widać, że jest ona silna, to jednak na razie nadal wpisuje się w teorię Elliotta. Warto zauważyć, że trwające od początku roku zwyżki nie zdołały znieść całych 50 proc. ubiegłorocznych strat. Schemat zostałby zachwiany dopiero w momencie, gdy indeks silnie wyszedłby ponad szczyt z drugiej połowy lutego na poziomie 10460 pkt. Na razie jednak więcej przemawia za zakończeniem fali C, na której wyraźnie widać pięciofalową strukturę wzrostową. Tym samym, w świetle Elliottowskiej teorii, w najbliższym czasie czeka nas kontynuacja bessy.

Wiele zależy od trafności założeń

Zaprezentowany na wykresie sWIG80 układ to swobodna interpretacja. Bez względu na to, jak zaklasyfikujemy ostatnie ożywienie, w każdym przypadku teraz należy oczekiwać fali spadkowej. Pytanie, co nadejdzie po tej zniżce. Jeśli ostatnio mieliśmy do czynienia z falą 1, to w tym roku czeka nas ciąg dalszy hossy. Jeśli była to fala A, to nadejdzie jeszcze druga część odreagowania (fala C). Jeśli mieliśmy natomiast do czynienia z falą C, to najbliższa fala będzie początkiem bessy. Jak w przeszłości sprawdzała się teoria Elliotta? Nieźle wpasowała się w nią np. hossa trwająca od jesieni 1998 r. do połowy 2000 r. Z kolei w trakcie bessy w 2008 roku pięciofalowy impuls w pełni ukształtował się w styczniu, czyli przedwcześnie.

Inwestycje
Trzy warstwy regulacji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Inwestycje
Jak przeprowadzić spółkę przez spór korporacyjny?
Inwestycje
Porozumienia akcjonariuszy w spółkach publicznych
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Inwestycje
Unikanie sporów potransakcyjnych