ATR, czyli zmienność rynku w profesjonalnym wydaniu

Od dziesięcioleci wskaźnik ATR służy traderom do ustalania tego, ile akcji czy kontraktów należy kupić i gdzie umieścić zlecenie stop-loss. To zresztą niejedyny pożytek z klasycznego wskaźnika.

Aktualizacja: 19.02.2017 04:59 Publikacja: 28.06.2012 14:00

ATR, czyli zmienność rynku w profesjonalnym wydaniu

Foto: GG Parkiet

Dwa tygodnie temu pisaliśmy o wskaźniku Parabolic, czyli przykładowej metodzie gry zgodnie z kierunkiem panującego trendu. Tym razem zajmujemy się kolejnym klasycznym narzędziem analizy technicznej stworzonym jeszcze w latach 70. przez tego samego autora – dobrze znanego traderom amerykańskiego eksperta Wellesa Wildera. Wskaźnik ATR na dobre zadomowił się w warsztatach spekulantów i do dziś pozostaje bardzo ważnym narzędziem, które można wykorzystywać na różne sposoby.

Mówiąc najogólniej, ATR to miara zmienności notowań. Im wartości tego wskaźnika są wyższe, tym bardziej rozchwiane są kursy. O tym, w jaki sposób działa ATR, można było się doskonale przekonać w trakcie ostatnich kilkunastu miesięcy na warszawskim parkiecie. Od połowy 2010 r. do lipca 2011 r. ATR (z 14 sesji) liczony dla indeksu WIG poruszał się w wąskim przedziale ok. 370–520 pkt. Świadczyło to o tym, że zmienność była w miarę stabilna. W sierpniu 2011 r. wraz z pamiętnym krachem nastąpił jednak gwałtowny wzrost zmienności – w kulminacyjnym punkcie ATR poszybował prawie do 1500 pkt. Innymi słowy notowania stały się w krótkim czasie trzy razy bardziej chwiejne. Od tego czasu mamy jednak do czynienia z ponowną „normalizacją" zmienności.

Ostro zakończone szczyty

W jaki sposób można wykorzystać ATR? Ogólnie rzecz ujmując, wskaźnik ten jest przeznaczony do dwóch niezależnych celów: prognostycznego i praktycznego. Zacznijmy od celu prognostycznego. Generalnie chodzi o szukanie pewnych zależności i sygnałów ostrzegawczych na wykresie ATR. Przykładowo nagłe skoki zmienności, a potem jej szybki spadek, czyli to, z czym inwestorzy mieli do czynienia w minionym roku, to bardzo charakterystyczne zjawisko w przypadku ATR. Wykres na dłuższą metę usiany jest wysokimi, bardzo ostro zakończonymi szczytami. Bardzo charakterystyczne jest też to, że formowaniu się takich szczytów towarzyszy praktycznie zawsze kształtowanie się istotnych dołków na wykresie WIG. Dołki te albo poprzedzają korekty bessy (wzrostowe lub płaskie – od sierpnia ub.r. mamy do czynienia właśnie z płaską korektą), albo wręcz całkowitą zmianę trendu na zwyżkowy.

Problem polega na tym, że nigdy nie wiadomo chociażby, jak wysoko znajdzie się szczyt ATR. Niewiele dają tu porównania z poprzednimi górkami. Ponieważ jednak szczyty są ostro zakończone, to przynajmniej zwykle szybko można zauważyć moment, w którym prawdopodobnie zmienność zaczyna maleć. A to z pewnością cenna informacja. Przyjrzeliśmy się bliżej tej kwestii. Przetestowaliśmy proste kryterium, czyli spadek ATR o co najmniej 10 proc. po wcześniejszym gwałtownym wzroście. Taki punkt zwrotny na wykresie wskaźnika zawsze zapowiadał zahamowanie spadku WIG i stabilizację notowań w kolejnych czterech tygodniach, a czasem nawet solidne odreagowanie.

Czasem na wykresie ATR można też za pomocą klasycznej analizy technicznej przewidzieć skok zmienności. Z dzisiejszej perspektywy widać, że w sierpniu ub.r. doszło do wybicia ATR w górę z wielomiesięcznego trendu bocznego. Przekroczenie górnej granicy tego trendu było mocnym sygnałem ostrzegawczym. Wniosek jest taki, że ATR może być cennym narzędziem prognostycznym, zwłaszcza w połączeniu z innymi wskaźnikami. Najbardziej prognozy takie mogą przydać się na rynku opcji, gdzie możliwe jest konstruowanie strategii gry pod kątem rosnącej lub malejącej zmienności.

ATR podpowiada poziomy stop-loss i wielkość pozycji

Prognozowanie to nie jest jednak najważniejsze zastosowanie ATR. Dla traderów istotniejszy jest czysto praktyczny, obiektywny aspekt tego wskaźnika. Można go wykorzystać np. do określenia wielkości pozycji lub ustalenia poziomu, na jakim należy ustawić tzw. zlecenie stop-loss (ucinaj stratę). To kwestie, które niektórzy eksperci uznają za ważniejsze dla długofalowego sukcesu w spekulacji, niż np. moment otwarcia czy zamknięcia pozycji.

„Klasyką" pod tym względem są reguły słynnego „systemu żółwia" opracowanego na przełomie lat 70. i 80. O samym systemie zapewne będziemy jeszcze pisać szerzej, natomiast w tym miejscu warto przytoczyć wbudowany w ten system sposób wykorzystania ATR. Zwłaszcza że sposób ten mimo upływu lat nadal jest stosowany przez traderów, głównie dlatego, że zapewnia efektywną kontrolę ryzyka.

Zacznijmy od tego, jak można zaprzęgnąć ATR na potrzeby ustalenia poziomu stop-loss. Koncepcja jest banalnie prosta. Wystarczy wziąć aktualną wartość ATR i przeliczyć ją według założonego z góry, stałego mnożnika. Odejmując wynik tej kalkulacji od kursu, po jakim kupiliśmy akcje, otrzymujemy poziom, na którym należy ustawić zlecenie stop-loss (czyli w praktyce zlecenie sprzedaży z limitem aktywacji). Przykładowo zakładamy, że sprzedamy akcje, gdy spadek kursu sięgnie 3-krotności ATR. Można ustalić oczywiście mniejszy mnożnik, ale giełdowa rzeczywistość to nie sielanka. Obowiązuje tu reguła „coś za coś" – zbyt bliski stop-loss grozi tym, że zostaniemy wyrzuceni z rynku za sprawą zupełnie przypadkowych, chwilowych wahań notowań.

Taki sposób ustalania zleceń stop-loss wiąże się bezpośrednio z systemem ustalania wielkości pozycji, czyli kwoty, jaką należy przeznaczyć na kupno akcji czy kontraktów terminowych. Dzięki stop-loss wiemy już, ile maksymalnie możemy stracić na jednej akcji (wielokrotność ATR). Teraz czas założyć, ile na pakiecie takich akcji możemy stracić w ujęciu kwotowym. Przykładowo załóżmy, że mamy kapitał 10 tys. zł. Często zaleca się, by strata z pojedynczej transakcji nie przekroczyła 1 proc. kapitału, co oznacza, że chcąc kupić akcje jakiejś spółki, nie możemy narazić się na ubytek kapitału większy niż 100 zł (oczywiście można założyć więcej niż 1 proc., co automatycznie zwiększy ryzyko). Chodzi o to, by w razie serii nieudanych transakcji nasze straty nie urosły nadmiernie.

Całościowy model

Połączmy teraz dotychczasowe wywody. Załóżmy, że na podstawie jakiegoś dowolnego sygnału technicznego kupujemy akcje spółki ABC po kursie 5 zł. ATR dla tych walorów wynosi aktualnie 0,15 zł. Ustawiamy stop-loss o szerokości 3xATR, a więc na poziomie 4,55 zł (5 zł – 3x0,15 zł). Już wcześniej założyliśmy, że możemy w tej transakcji stracić nie więcej niż 100 zł. Ile akcji powinniśmy więc kupić? Odpowiedź jest prosta. Skoro na jednej akcji możemy stracić 0,45 zł (3xATR), a na całej pozycji dopuszczalny ubytek to 100 zł, to łatwo wyliczyć, że zgodnie z tymi regułami możemy kupić 222 walory (100 zł/0,45 zł).

Widać więc, że wskaźnik ATR, który na pierwszy rzut oka może wydawać się niepozorną miarą zmienności notowań, może stanowić bazę do stworzenia kompleksowego systemu zarządzania ryzykiem na giełdzie.

[email protected]

Jak oblicza się wskaźnik

ATR to skrót od „average true range", co dosłownie oznacza: „średni prawdziwy zakres". Aby dojść do ATR, należy najpierw zrozumieć służący do jego obliczeń „półprodukt", czyli TR („true range"). TR to największa z trzech następujących wartości. Pierwsza z nich to różnica między dziennym maksimum i minimum. Druga wartość to różnica między dziennym maksimum a kursem zamknięcia z dnia poprzedniego. Co ważne, jeśli różnica ta jest ujemna (czyli poprzednie zamknięcie jest powyżej obecnego maksimum), to kasuje się znak minus przy wyniku. Chodzi bowiem o bezwzględną zmianę. Trzecia wartość to różnica między dziennym minimum i kursem zamknięcia z dnia poprzedniego (także tutaj kasuje się minus, jeśli wynik jest ujemny). Kiedy mamy już TR policzone dla każdej sesji, to sprawa jest prosta. Teraz wystarczy policzyć średni TR z założonego okresu. Autor wskaźnika, Welles Wilder, zalecał 14 sesji. W ten sposób otrzymujemy ATR.

Inwestycje
Tomasz Bursa, OPTI TFI: WIG ma szanse na rekord, nawet na 100 tys. pkt.
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Nasz rynek pozostaje atrakcyjny, ale...
Inwestycje
GPW i rajd św. Mikołaja. Czy to może się udać?
Inwestycje
Co dalej z WIG20? Czy zbliża się moment korekty spadkowej?
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Inwestycje
Ropa naftowa szuka pretekstu do ruchu w górę
Inwestycje
O tym huczy cała Wall Street. Jak Saylor zahipnotyzował inwestorów?