Kolejne wymogi, kolejne koszty

Niestety, z dużą przykrością muszę przyznać, iż co miesiąc mam nową porcję nieciekawych nowin regulacyjnych. Jak zwykle nowe regulacje mają na celu samo dobro, ale w praktyce niekoniecznie przynoszą pożądane rezultaty.

Publikacja: 05.05.2018 05:00

dr Mirosław Kachniewski, prezes zarządu Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych

dr Mirosław Kachniewski, prezes zarządu Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych

Foto: Archiwum

Pierwszą z takich regulacji jest rozporządzenie o ochronie danych osobowych (RODO), które powinno być wdrożone praktycznie we wszystkich przedsiębiorstwach do 25 maja br. Ma ono na celu zabezpieczenie naszych danych osobowych i bardzo dobrze, że taka regulacja powstała, gdyż wydarzenia ostatnich kilkunastu miesięcy jednoznacznie wskazują, jak duże niebezpieczeństwa mogą wyniknąć z niekontrolowanego „obrotu" takimi informacjami. Kłopot jednak w tym, że nowe przepisy są niezgodne z wieloma innymi, co będzie potęgować chaos prawny.

Chaos ten może być szczególnie dotkliwy w przypadku spółek giełdowych, gdzie mamy do czynienia z daleko idącymi wymogami przejrzystości, zbierania i ujawniania szerokiego zakresu danych, w tym także osobowych. Może się zatem przydarzyć wiele sytuacji, w których emitent będzie przedmiotem skrajnie różnych wymogów prawa.

Wśród wymogów bezwzględnie obowiązujących spółki giełdowe możemy wymienić wiele takich, które wymagają wprost zbierania danych osobowych (np. lista insiderów, lista menedżerów, lista osób powiązanych z menedżerami), a nawet ich udostępniania (lista akcjonariuszy zarejestrowanych na walne czy forma powiązania z menedżerem w przypadku publikacji informacji o dokonanej transakcji akcjami emitenta).

A co ma zrobić notowana spółka, jeśli dana osoba nie wyrazi zgody na przetwarzanie jej danych osobowych? Lub wręcz powoła się na prawo do zapomnienia i zażąda usunięcia informacji historycznych? Abstrahując od technicznego aspektu takiej operacji, możemy mieć do czynienia z olbrzymim problemem prawnym. Jak powinien się zachować emitent poddany przeciwstawnym wymogom regulacyjnym? Czy stosować regulacje rynku kapitałowego jako lex specialis, czy regulacje o ochronie danych osobowych, jako prawo późniejsze? Czy może powinien porównać wysokość sankcji wynikających z tych przepisów? Pytania te – dziś brzmiące abstrakcyjnie – za miesiąc mogą się okazać bardzo rzeczywistymi problemami.

Inny ciekawy wątek regulacyjny dotyczy propozycji nowych przepisów dla crowdfundingu udziałowego. Ta forma taniego pozyskiwania kapitału przez przedsiębiorców z jednej strony, z drugiej zaś – możliwości udziału inwestorów w rynkowym sukcesie nowych firm od samych ich początków, doświadczyła pewnej schizofrenii regulacyjnej. Wchodzą właśnie przepisy podnoszące limit emisji crowdfundingowych do 1 mln euro, a jednocześnie pojawił się projekt rozporządzenia wymagający licencjonowania tego typu działalności i obciążający obowiązkami charakterystycznymi dla rynku regulowanego.

Oczywiście wszystkie te regulacje ubrane są w kostium ochrony inwestorów. Ale przecież można pozwolić na pewne eksperymenty bez tak drastycznej ingerencji prawnej. Brak szczegółowych przepisów w jakimś obszarze wszak nie oznacza, że można tam bezkarnie nakraść. Jeśli ktoś wyłudzi czy oszuka, to są na to odpowiednie paragrafy. Czy potrzebujemy szczegółowych regulacji dotyczących tego, czy ktoś ukradł marchewkę czy pietruszkę?

Czy każda nowa forma działalności na rynku musi się wiązać z nową regulacją? Obawiam się, że tak, bo tu chodzi nie tyle o komfort inwestorów, ile o komfort nadzorcy – o ułatwienie ścigania ewentualnych nadużyć, o możliwość nakładania sankcji administracyjnych, o rozciągnięcie nadzoru na obszary, na które uciekają inwestorzy zmęczeni nadopiekuńczością. Bo ta nadopiekuńczość została posunięta tak daleko, że wprawdzie ogranicza ryzyko, ale jeszcze bardziej ogranicza możliwość zarabiania pieniędzy.

Może się zatem zdarzyć że ofiarami nowych regulacji staną się ich rzekomi beneficjenci, czyli inwestorzy. Podobnie jak miało to miejsce w przypadku rozporządzenia MAR (powodującego delistingi spółek), czy też ustawy o biegłych rewidentach. Miała ona teoretycznie na celu podniesienie poziomu konkurencji, ale w rzeczywistości przyczyniła się do dalszej oligopolizacji rynku poprzez ograniczenie liczby podmiotów chętnych do badania sprawozdań finansowych emitentów – wskutek wprowadzenia dodatkowych wymogów, opłat oraz konieczności oddzielenia audytu od doradztwa. W rezultacie możemy nie tylko obserwować wzrost cen audytu, ale także problemy ze znalezieniem biegłych chętnych do zbadania sprawozdań finansowych.

Co nam przyniesie przyszłość? Najpewniej kolejne ciekawe pomysły regulacyjne. Historia uczy bowiem, że raz zdobytego obszaru regulatorzy nie oddadzą. Nawet jeśli kolejne kryzysy wynikają z nadmiernych regulacji, jako recepty wskazywane są... dalsze działania regulacyjne. W ten sposób doprowadzimy do sytuacji, w której zaregulujemy rynek do cna, wypychając inwestorów w te obszary, które zdołały się oprzeć inwazji regulacyjnej, a zatem takie, które jednocześnie zdołają się oprzeć egzekwowaniu „normalnych" przepisów zapobiegających oszustwom, najprawdopodobniej poprzez umiejscowienie w obszarach wymykających się cywilizowanej jurysdykcji.

Inwestycje
Kacper Nosarzewski, 4CF: W poszukiwaniu czarnych łabędzi
Inwestycje
Amerykańskie akcje większy zysk przynoszą w okresie od listopada do kwietnia
Inwestycje
Czy warto pozbywać się akcji w maju?
Inwestycje
Kamil Stolarski, Santander BM: Polskie akcje wciąż są nisko wyceniane
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Na giełdach nie dzieje się nic złego
Inwestycje
Niemiecki DAX wraca do walki o 18 000 pkt