Niestety, mamy na to aż nadto przykładów z przeszłości, choć są pewne nadzieje na przyszłość, aby ten stan rzeczy zmienić.
Modelowo wzajemne relacje w trójkącie regulator–nadzorca–inwestor powinny przebiegać w ten sposób, że inwestorzy określają swe potrzeby, natomiast regulator tworzy przepisy, a nadzorca zajmuje się ich egzekwowaniem, tak aby te potrzeby inwestorów w jak największym stopniu zaspokoić. Niestety, praktyka jest absolutnym zaprzeczeniem tego modelu. Inwestorzy nie mają żadnego wpływu ani na tworzenie regulacji, ani na sposób ich egzekwowania. Skąd zatem tak wielka rozbieżność pomiędzy ideą a rzeczywistością?
Przyczyn jest kilka i warto je przeanalizować, aby stwierdzić, czy możliwa jest zmiana status quo. Pierwsza z nich to zwyczajny brak wiedzy. Przy czym to nie jest żaden zarzut, ale stwierdzenie oczywistej oczywistości, którą sam dobrze znam z czasów swojej pracy w UKNF. Skąd urzędnik Ministerstwa Finansów lub Komisji Nadzoru Finansowego może mieć wiedzę o rynku? Od swoich kolegów-urzędników, od kolegów-regulatorów i kolegów-nadzorców z innych krajów, z lektury przepisów i dotychczasowej praktyki regulacyjno-nadzorczej. Sam nie może inwestować, nie ma zaplanowanego żadnego systemu komunikacji urzędników z inwestorami.
Druga przyczyna to naturalna tendencja rozchodzenia się percepcji władców i poddanych. Widać to praktycznie na każdym szczeblu – „normalny" pracownik, kiedy stanie się menedżerem, zaczyna postrzegać rzeczywistość zupełnie inaczej, nawet jeśli jest w niej zanurzony. A co dopiero można powiedzieć o osobach, które są oderwane od przepisów, które tworzą? Przecież urzędnik nie może mieć pojęcia o dolegliwości tworzonych przez siebie przepisów, bo sam nie musi ich przestrzegać, nie dowie się tego również od podmiotów nadzorowanych, bo te – z oczywistych przyczyn – nie mogą otwarcie krytykować regulatora i nadzorcy.
Trzecia wreszcie przyczyna to coraz większa odległość pomiędzy inwestorem a regulatorem i nadzorcą. Częściowo wynika to z przedstawionego powyżej procesu zmiany percepcji, a częściowo z rosnącej złożoności rynku kapitałowego w obszarze merytorycznym, geograficznym oraz typologicznym. Złożoność merytoryczna to po prostu coraz bardziej skomplikowane formy zawierania transakcji, coraz bardziej skomplikowane (dość często komplikowane celowo) produkty finansowe oraz coraz bardziej skomplikowane mechanizmy obchodzenia prawa. Złożoność geograficzna to natomiast problemy wynikające z objęcia tymi samymi regulacjami wszystkich rynków w ramach UE. Wbrew pozorom tak przyziemny czynnik jak odległość geograficzna ma tu olbrzymie znaczenie, gdyż wpływ na kształt tych regulacji wymaga udziału w spotkaniach wiążących się z dużą inwestycją czasową i finansową.