Dziesięcioletni plan naprawczy zakładał, że spółka ma 10 lat na spłatę zadłużenia. Z wnioskiem o jego anulowanie wystąpił The Bank of New York Mellon reprezentujący część wierzycieli Belvedere. Jego zdaniem miał to tego prawo, bo spółka nie sprzedała aktywów w terminach określonych w planie naprawczym.
Krzysztof Tryliński, dyrektor generalny i współwłaściciel Belvedere zapowiedział w rozmowie z "Parkietem", że spółka jest przygotowana na każdy scenariusz. Jak wyjaśnia, anulowanie planu naprawczego oznacza jedynie, że Belvedere będzie musiało wcześniej spłacić swoje zadłużenie. W 2006 roku spółka wyemitowała obligacje na 375 mln euro z terminem wymagalności na 2013 r. W 2008 r. wierzyciele upomnieli się jednak o wcześniejszą spłatę długu (w odpowiedzi spółka wystąpiła o ochronę sądową, co zakończyło się zatwierdzeniem planu naprawczego w listopadzie 2009 r.).
- Naszym zdaniem nie ma podstaw, do natychmiastowej spłaty tych wierzytelności. Termin ich wymagalności przypada w dalszym ciągu na 2013 rok - mówi Krzysztof Tryliński.
Szef Belvedere przyznaje, że spółka od razu będzie musiała spłacić jedynie odsetki, których nie przekazywała obligatariuszom od momentu objęcia jej planem naprawczym. W sumie jest to ok.60 mln euro.
- 42 mln euro przekazaliśmy wierzycielom spłacając pierwszą ratę zadłużenia zgodnie z harmonogramem w planie naprawczym. Do przekazania pozostaje 18 mln euro - wyjaśnia Krzysztof Tryliński. Zapewnia, że spółka ma środki własne na ten cel.