– Wydaje się, że najlepszy w ciągu roku okres dla spółek rybnych nie przyniesie im poprawy rentowności. Ich wyniki ucierpią z powodu kursów walut, głównie euro i dolara, w których płacą one za surowiec – tłumaczy Robert Kurowski, analityk z AmerBrokers.
Zagrożone są przede wszystkim zyski, bo rosną koszty produkcji. – Każdy transport surowca przynosi wyższą jego cenę. Doszło do tego, że śledź kosztuje tyle samo co łosoś – narzeka Kazimierz Kustra, prezes Seko. Sam IV kwartał spółka chce zakończyć na plusie, ale po całym roku znajdzie się prawdopodobnie pod kreską. Po trzech kwartałach miała prawie 4,4 mln zł straty wobec ok. 1,16 mln zł zysku rok wcześniej. Spaść mogą też przychody Seko – prawdopodobnie o kilka procent (w 2010 r. było 120,6 mln zł).
– W IV kwartale nasz zarobek nie powinien być gorszy niż w III (wtedy wynosił ponad 2?mln zł – red.) – twierdzi Bogusław Kowalski, prezes Graala. Jaki będzie cały rok? – Jeśli chodzi o przychody, to powinny być na poziomie ubiegłorocznych (ok. 490 mln zł – red.). Gorzej z zyskami, bo wyniki psują słaby kurs złotego i ceny surowców. Śledzie, przykładowo, zdrożały o ponad 100 proc. – zauważa Kowalski.
Prezes Wilbo, które jest w trakcie restrukturyzacji, nie odpowiedział wczoraj na nasze pytania. We wcześniejszych rozmowach z „Parkietem" twierdził, że w 2011 r. przychody będą na poziomie jednostkowych obrotów z 2010 r. (ok. 162 mln zł), a spółka zmniejszy stratę wobec ub.r. (14,8 mln zł).
Analitycy sądzą, że IV kwartał będzie miał decydujący wpływ na wyniki rybnych spółek, ale nie należy się spodziewać fajerwerków. Krążą opinie, że ze względu na drogą walutę nawet Graalowi, który jako jedyny w III kwartale pochwalił się zyskiem netto, nie uda się powtórzyć takiego wyniku.