Na razie spółka wysłała testową partię produktów na oba rynki. Ostateczne umowy chce podpisać do końca roku. – Na razie nie chcę ujawniać ich wartości. Jeśli jednak wszystko potoczy się po naszej myśli, to mogą być to jedne z większych kontraktów – zaznacza Kazimierz Kustra, prezes Seko. Liczy zwłaszcza na Estonię. – Jeśli uda nam się wejść do tamtejszej sieci, to będziemy mieli zapewniony zbyt również w Moskwie, gdzie jej właściciel ma swoje sklepy – tłumaczy Kustra.

Ze źródeł zbliżonych do spółki wynika, że produkcja na potrzeby estońskiej sieci może sięgnąć 15 proc. rocznej sprzedaży Seko. To oznacza, że wartość dostaw na Wschód wyniosłaby około 18 mln zł w skali roku. Za podobną kwotę Seko miałoby sprzedawać swój towar zachodnim odbiorcom.

Seko od pewnego czasu stara się zwiększyć eksport. – Chcemy w ten sposób poprawić wyniki. W Polsce nie dość, że spada popyt na wyroby rybne, co odbija się na naszych obrotach, to jeszcze wzrastają koszty wytworzenia ze względu na drogą walutę, w której kupujemy surowiec. To z kolei zjada nasze zarobki – tłumaczy Kustra.

W 2010 r. przychody spółki wyniosły 120,6 mln zł, a jej zysk netto – około 1,2 mln zł.