W naszej analizie koncentrujemy się na kwantyfikacji odchyleń poszczególnych zmiennych wpływających na popyt konsumpcyjny zarówno względem ich realizacji w okresie 2001-2002 (poprzednie spowolnienie), jak i względem "scenariusza bazowego" rysującego się na początku bieżącego spowolnienia gospodarczego1/ (obciążenie dochodu rozporządzalnego rosnącymi ratami kredytów hipotecznych). Tak więc zamiast kreślić całkowicie nowy scenariusz, wskazujemy na różnice w przebiegu obecnego spowolnienia, a także naszego wcześniejszego scenariusza.
[srodtytul]Determinanty konsumpcji [/srodtytul]
Odmienny przebieg przepływów na rynku pracy podczas spowolnienia na początku dekady i obserwowanego obecnie pozwala na sformułowanie wniosków także odnośnie do różnic we wzorcu zachowania konsumpcji indywidualnej. Zaskakujące, że praktycznie wszystkie prezentowane wskaźniki wyglądają bardzo podobnie. Oprócz napływu bezrobotnych zwolnionych z winy zakładu pracy (liczba ta będzie najprawdopodobniej jeszcze rosnąć z uwagi na powolnie przygotowywane wnioski o zwolnienia grupowe, restrukturyzację zatrudnienia, a także naturalny porecesyjny wzrost liczby bankructw przedsiębiorstw) napływ liczby bezrobotnych nie wykazuje trendu wzrostowego (odmiennie niż na początku dekady). Co więcej, statystyki dotyczące rynku pracy są obecnie dużo lepsze także w ujęciu absolutnym (w szczególności warto zwrócić uwagę na znacznie mniejszą liczbę osób bez prawa do zasiłku - obecnie jest ich prawie dwukrotnie mniej, czyli nieznacznie ponad milion osób).
Z uwagi na rosnący trend na wskaźnikach koniunktury dotyczących prognoz zatrudnienia spodziewamy się stopniowej normalizacji liczby osób tracących pracę. Po miesiącach wakacyjnych zaobserwujemy wzrost liczby zwolnień, lecz prawdopodobnie wraz z końcem roku miesięczna dynamika zatrudnienia zbliży się do zera. W kolejnym roku nie wykluczamy powolnej kreacji miejsc pracy w przetwórstwie przemysłowym najbardziej skorelowanym z cyklem globalnym. We wskaźnikach koniunktury widoczna jest także większa elastyczność przedsiębiorstw, które zdecydowane były szybko zrzucić ciężar nadmiernych kosztów osobowych już w początkowej fazie spowolnienia, aby później szybciej powrócić do wzrostu (podobnych wniosków dostarcza analiza zatrudnienia, z silnymi spadkami zaobserwowanymi odpowiednio do zachowania indeksów koniunktury). Nie bez znaczenia dla dostosowań na rynku pracy pozostają uruchomione programy rządowe.
Wychodząc od elastyczności możemy także stwierdzić, że rynek pracy prawdopodobnie szybciej wróci do równowagi (ma tu miejsce samonapędzający się mechanizm w przypadku przedsiębiorstw: szybsze spadki zatrudnienia - większa redukcja kosztów - większa poprawa kondycji finansowej - bardziej kompleksowa restrukturyzacja - większe możliwości konkurencyjne - powrót do rozwoju - wzrost zatrudnienia). Zakładając większą elastyczność i szybsze dostosowanie rynku pracy, okres rozluźnienia na tym rynku będzie co najwyżej tak długi jak podczas poprzedniej recesji (a przypuszczalnie - znacznie krótszy). Nawet przyjmując dość pesymistyczne założenie, liczba bezrobotnych może się zwiększyć co najwyżej o 250-300 tys. osób (licząc od obecnej liczebności zarejestrowanego zbioru osób bez pracy). Prosta arytmetyka (oczywiście zakładając ceteris paribus brak dostosowań po stronie zasobów pracy, co w krótkim okresie wydaje się zasadne) sugeruje, że przy takim rozwoju sytuacji stopa bezrobocia może w przyszłym roku sięgnąć około 12,5-12,8 proc. Uważamy, że większość wzrostu stopy bezrobocia będzie można przypisać napływowi absolwentów na rynek pracy. Co do implikacji tego mechanizmu dla konsumpcji wydaje się on neutralny z uwagi na porównywalne dochody przyszłych absolwentów z osobami obecnie bezrobotnymi (zmiana statusu na rynku pracy wydaje się tylko nominalna).
[srodtytul]Zmiany w dochodzie rozporządzalnym [/srodtytul]