Jan Krzysztof Bielecki zrezygnował z funkcji prezesa Banku Pekao. Przestanie nim kierować 11 stycznia – zaledwie kilka miesięcy przed upływem kadencji całego zarządu.
W wieczornym komunikacie drugiego pod względem aktywów banku w Polsce próżno szukać informacji o przyczynach decyzji Bieleckiego. Nie wiadomo też, dlaczego wyznaczył taką a nie innądatę zakończenia prezesury. Menedżer przestanie również pełnić funkcje w grupie UniCredit, kontrolującej 59,3 proc. akcji Pekao.
[srodtytul]Powrót do polityki?[/srodtytul]
Już od pewnego czasu media spekulowały, że Bielecki – były premier (powołany w 1991 roku), minister w rządzie Hanny Suchockiej i poseł Unii Wolności w latach 1989-1993 – może porzucić karierę bankowca, by powrócić do polityki. Sam zainteresowany nie wykluczył takiej możliwości w niedawnym wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” – choć jednocześnie zastrzegł, że najbliższą przyszłość wiąże z biznesem.
Bielecki przewija się na politycznej giełdzie nazwisk jako potencjalny następca premiera Donalda Tuska, gdyby ten wygrał przyszłoroczne wybory prezydenckie. Spekuluje się, że do tego czasu może zająć jakieś stanowisko w gabinecie Tuska. Z drugiej strony, jako powód odejścia menedżera z Pekao, wskazywane były mające trwać od miesięcy tarcia wewnętrzne – głównie z Luigim Lovaglio, pierwszym wiceprezesem i dyrektorem generalnym banku, menedżerem związanym z UniCredit.