„Dotychczas obowiązujące w ustawie wynagrodzenie członków rady, wyłącznie za udział w posiedzeniu, nie wydaje się być rozwiązaniem najwłaściwszym w stosunku do kolegialnego organu nadzorczego, prowadzącego swoje prace w sposób ciągły” – czytamy w uzasadnieniu. Ministerstwo Finansów wskazało, że nawet całkowity brak uczestnictwa w posiedzeniach rady nie zwalnia jej członka z odpowiedzialności za działania organu kolegialnego. Jednak w uzasadnieniu możemy też przeczytać, że dotychczasowy system „może stanowić przyczynę nadmiernego wynagradzania członków rady Funduszu w przypadku zwołania więcej niż jednego posiedzenia rady w miesiącu”.
Zgodnie z rozporządzeniem ministra finansów z listopada przewodniczący rady BFG otrzymuje za każde posiedzenie 4,5-krotność przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw z ostatniego kwartału roku, czyli około 14,9 tys. złotych, zwykły członek rady otrzymuje trzykrotność (około 10 tys. zł). Stawki są wyższe niż w spełniającym analogiczne funkcje Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym.
Ministerstwo zapewniało niedawno, że szef rady Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, wiceminister Dariusz Daniluk, nie pobiera jednak pensji z BFG.W projekcie nie wskazano, ile wynosić będzie część stała, a ile część zmienna wynagrodzenia nadzorców BFG. Określić ma to minister finansów w kolejnym rozporządzeniu. Obecnie rada Funduszu liczy osiem osób. Pieniądze na ich pensje pochodzą ze składek banków.