Na GPW wszystko zależy od wieści zza oceanu
W miarę upływu czasu od końca ?internetowego szaleństwa?, które opanowało warszawską giełdę na początku roku, coraz częściej pojawia się pytanie czy była to tylko chwilowa hossa, czy może fragment większego trendu, który powróci do nas za kilka miesięcy. Zdania analityków w tej kwestii są podzielone. Jedno jest pewne. Powrotu internetowej hossy nie należy się spodziewać do czasu wzrostu zaufania do spółek nowej ekonomii w USA. A na to się nie zanosi.
?Internetowa gorączka?, która ogarnęła warszawską giełdę na początku roku, równie szybko przyszła, jak odeszła. W ciągu niespełna dwóch miesięcy na ?sieciowych akcjach? można było zarobić krocie. Krocie można było również stracić. Inwestorzy, którzy kupowali papiery w na początku marca ? w schyłkowym okresie hossy po sztucznie wywindowanych cenach, do dzisiaj nie mieli okazji sprzedać ich z zyskiem. Do wzrostów przyczyniała się nie tylko moda, ale również analitycy, którzy na początku sceptycznie podchodzili do ?internetowych akcji?, by w końcowej fazie sieciowego szaleństwa zalecać kupno papierów po cenach, których te nigdy nie osiągnęły.Analitycy są sceptyczniAnalitycy, pytani o szanse na powrót internetowej hossy są raczej sceptyczni. Jednak, zdaniem niektórych, moda na internet może wrócić już w czwartym kwartale 2000 r. Będzie to jednak zależeć od tego, co się stanie za oceanem. To właśnie stamtąd dotarła do nas internetowa hossa. Zachowanie indeksu Nasdaq ? głównego barometru spółek internetowych w USA ? było też powodem jej schyłku. ? Powrót cen spółek nowej ekonomii do poziomów z pierwszych miesięcy tego roku jest raczej niemożliwy. Naszym zdaniem, nie powtórzą się już warunki, które powodowały tak znaczną hossę ? stwierdził Michał Słysz, doradca inwestycyjny DM BIG-BG. Analitycy biura za najbardziej perspektywiczne uznali akcje banków i szeroko rozumianych spółek przemysłowych. Nieco bardziej optymistyczny jest Sławomir Gajewski, prezes Credit Suisse Asset Management. ? Pierwszy kwartał br. był bardzo spekulacyjny. Nie wydaje mi się, by tak spektakularne wzrosty mogły powtórzyć się w najbliższym czasie. W długim terminie, biorąc pod uwagę dobre perspektywy wzrostu zysku, branża informatyczna jest na pewno tą, w którą warto inwestować ? stwierdził. W powrót internetowej hossy wierzy natomiast Paweł Buchla z działu zarządzania aktywami CDM Pekao SA. ? Wzrosty z początku roku mogą być powtórzone w IV kwartale bieżącego roku. Ceny akcji takich firm, jak Optimus, Softbank, Prokom nie były przypadkowe ? uważa.Głównymi beneficjentami mody na internet były nie tylko spółki, które już działały na tym polu (Optimus, Prokom, Softbank), ale także te, które miały bardzo zaawansowane plany w tym kierunku (ComArch, ComputerLand). W miarę rozwoju dołączały do nich pozostałe firmy informatyczne, które albo zaczęły później myśleć poważnie o internecie (STGroup), albo do dzisiaj nie pokazały w tej dziedzinie nic spektakularnego (Apexim, Ster-Projekt, CSS). Osobną kategorie stanowią spółki, które nigdy wcześniej nie miały nic wspólnego nie tylko z globalną siecią, ale w ogóle z informatyką. Najlepszym tego przykładem był producent butów Ariel, którego kurs po ogłoszeniu planów zmiany profilu działalności i ukierunkowaniu się na internet, wzrósł o 800%! Do grona tego można zaliczyć również AS Motors, Howell, a ostatnio Chemiskór.Oczy zwrócone na OptimusaNa pewno najlepszym przykładem internetowych wzrostów jest Optimus. Wynika to z faktu, że w momencie rozpoczęcia hossy spółka ta posiadała najbardziej rozwinięte zasoby sieciowe. Akcje Optimusa zaczęły rosnąć najwcześniej, bo już na początku grudnia ubiegłego roku. Po dwóch maksymalnych wzrostach cena walorów nowosądeckiej spółki osiągnęła poziom 65,5 zł. Obecnie cena ta może jedynie wywołać uśmiech, wówczas był to najwyższy poziom notowań od lipca 1998 r. Ówczesny prezes Optimusa Roman Kluska w komentarzu do zwyżki kursu powiedział. ? Rynek zaczyna doceniać naszą pozycję w interneJesteśmy jedyną tak wszechstronną firmą działającą w tej dziedzinie. Wyjaśnienia prezesa zostały również potraktowane z przymrużeniem oka, a przyczyn wzrostów upatrywano gdzie indziej. Faktycznie był to początek ?internetowego szaleństwa?.W połowie grudnia walory Optimusa kosztowały już 75 zł. Pojawiły się wówczas pierwsze komentarze analityków CDM Pekao i ING BSK, że u podstaw zwyżki kursu może jednak leżeć internet. Również CDM jako pierwszy wystawił dla Optimusa rekomendację kupuj (styczeń br.). Jednak inni analitycy byli jeszcze wówczas sceptyczni co do możliwości nowosądeckiej spółki. 18 stycznia Deutsche Bank rekomenduje sprzedaż Optimusa, docelową cenę w 12 miesięcy określa na 75,5 zł. Papiery spółki kosztują wówczas już 111 zł. Na początku styczniu pojawiają się również pierwsze spekulacje, że Optimus Pascal zawiadujący portalem Onet.pl może zostać sprzedany. Mówi się wówczas o TP SA. W połowie miesiąca Optimus potwierdza, że szuka partnera, w czym ma mu pomóc bank inwestycyjny. Prawdziwe szaleństwo rozpoczyna się jednak w lutym. Do klasycznych internetowych lokomotyw (Optimus, Softbank, ComArch) dołączają STGroup, AMS, CSS czy Agora. ? Nie mam pojęcia, kiedy to się wszystko załamie. Skala tych wzrostów musi budzić obawy ? mówi wówczas Andrzej Tabor. Ale to dopiero początek. Na rynku pojawiają się pierwsze wyniki badań rynku internetu, z których wynika, że Onet jest najbardziej popularnym portalem. Pojawia się coraz więcej rekomendacji kupuj. W raporcie datowanym na 7 lutego analitycy ABN Amro wyceniają papiery Optimusa na 210 zł (kosztują wówczas 178 zł).Pierwszy, który wyczuł, że internetowa gorączka może się zbliżać ku końcowi, był COK BH, który 25 lutego zaleca sprzedaż akcji nowosądeckiej spółki. Kosztują one wówczas prawie 300 zł. ? Trudno w jakikolwiek fundamentalny sposób uzasadnić wzrosty sięgające kilkuset procent. Sytuację pogarsza jeszcze fakt, iż w wycenie główną rolę odgrywają portale, których wartości właściwie nie sposób określić ? mówi wówczas Michał Buczyński z COK BH.Mimo że w przypadku innych spółek z branży hossa mija z końcem lutego, kurs Optimusa rośnie jeszcze do 10 marca, osiągając swoje historyczne maksimum cenowe na poziomie 353 zł. Przyczynił się do tego z pewnością zakup krakowskiej spółki internetowej Doktor Q (1 marca) i utworzenie z Polsatem firmy eMarket (10 marca). Od grudnia 1999 r. akcje spółki zyskały na wartości ok. 500%.Wzrostu kursu Optimusa nie omieszkali wykorzystać jego akcjonariusze. W marcu jeden z członków zarządu pozbył się 120 tys. akcji, sprzedając je po 279 zł. Walory sprzedawał również Optimus Holding (średnio po 330 zł). Mimo że entuzjazm w stosunku do internetowych papierów wyraźnie osłabł, kurs Optimusa utrzymywał się w trendzie bocznym jeszcze przez cały marzec. Działo się tak, ponieważ cały czas niewyjaśniona pozostała sprawa inwestora. Drugim powodem były rekomendacje. W połowie marca, czyli mniej więcej dwa tygodnie po zakończeniu internetowej gorączki, ABN Amro upubliczniło raport, w którym rekomenduje kupno Optimusa, a jego docelową cenę określiło na... 510 zł.Na początku kwietnia br. rynek został zszokowany informacją, że Roman Kluska wraz z żoną pozbyli się prawie wszystkich posiadanych akcji. O ile sama sprzedaż nie była dużym zaskoczeniem, zdziwienie wzbudzili nabywcy, którymi okazali się BRE i Zbigniew Jakubas. Szokowała również cena transakcji. Akcje nowosądeckiej spółki sprzedano po 142 zł, podczas gdy na giełdzie w tym czasie wyceniano je na ok. 250 zł. Długo oczekiwany inwestor nie spotkał się z przychylnym odbiorem wśród inwestorów. Od momentu transakcji kurs Optimusa znajduje się w trendzie spadkowym. W ostatnim czasie cena akcji w niedużym stopniu odbiega od tej, po jakiej sprzedawano je w kwietniu.Niska cena Optimusa spowodowana jest głównie wynikami finansowymi i przeciągającym się procesem wyboru dla spółki inwestora (tym razem strategicznego). Po I półroczu br. nowosądecka spółka zanotowała prawie 8 mln zł straty. Mimo to, przedstawiciele firmy są optymistami i uważają, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że br. spółka zamknie dodatnim wynikiem finansowym. Kto zyska na powrocie trendu?Dopóki nie będą znane wyniki Optimusa za trzeci kwartał i nie wyjaśni się sprawa inwestora, trudno oczekiwać spektakularnych wzrostów kursu spółki. Może je jednak sprawić powrót internetowej hossy. Gdyby tak się zdarzyło, z pewnością Optimus znalazłby się w czołówce firm, które by na tym skorzystały.Powrót mody na internet na pewno odczułyby w pierwszej kolejności także inne spółki z branży, takie jak Prokom, Softbank, ComArch i prawdopodobnie ComputerLand. W ostatnim czasie akcje wszystkich podmiotów zostały znacznie przecenione. Jednak do poziomu sprzed internetowego boomu jeszcze im trochę brakuje.Kursy Prokomu, Softbanku i ComArchu zaczęły i skończyły piąć się w górę w tym samym czasie. Od stycznia do końca marca br. akcje spółek zyskały na wartości odpowiednio 130%, 140%, i 113%. Plany i dokonania w dziedzinie internetu tych podmiotów były znane od dawna, dlatego zyskały na wartości w pierwszej kolejności. W ?drugim rzucie? uwagę inwestorów zwróciły firmy które zapowiedziały ogłoszenie strategii internetowej w najbliższej przyszłości (niektóre do dzisiaj tego nie zrobiły). W krąg zainteresowań trafiły Ster-Projekt (wzrost o ok. 150%), STGroup (120%), CSS (100%) i Apexim (54%). Co ciekawe, największe wzrosty ?drugiej grupy? firm miały miejsce w marcu, czyli dokładnie miesiąc później niż czołówki spółek internetowych i tak naprawdę miesiąc po zakończeniu ?internetowego szaleństwa?. Prawdopodobnie kapitały, które wcześniej były zaangażowane w Softbank czy Prokom, trafiły następnie do spółek o mniejszej kapitalizacji. Można przypuszczać, że w przypadku powrotu internetowej hossy nie cieszyłyby się (lub cieszyły dużo mniejszym) zainteresowaniem inwestorów niż na początku roku. Wynika to z faktu, iż mimo upływu kilku miesięcy nie zrobiły one praktycznie żadnych postępów w dziedzinie nowej ekonomii. Wyjątkiem jest STGroup, który (oprócz dystrybucji) wyraźnie ukierunkował się na internet.Nowe spółki w branżyOsobną kategorię stanowią firmy, które dostrzegły w internetowej gorączce szanse na zrobienie szybkiej kariery. Najlepszym przykładem był Ariel. Wystarczyło, że spółka ogłosiła plany zmiany dziedziny działalności, by jej kurs wzrósł o 800%. Na fali popularności nowej ekonomii wzbogacili się również akcjonariusze Howella (190%), którego kurs rósł w związku z posiadanymi udziałami w MCI (właściciel m.in. Poland.com) i AS Motors, który zapowiedział przekształcenie się w spółkę linuxową o nazwie 7bulls.com. Z pewnością internet był także jedną z przyczyn udanego debiutu na GPW MPEC Wrocław. Jeszcze przed pierwszym notowaniem spółka ta ogłosiła, że zamierza dywersyfikować działalność i świadczyć usługi internetowe. Ostatnio ?nowa ekonomia? wpłynęła na kurs Chemiskóru. Po ogłoszeniu planów internetowych kurs spółki wzrósł blisko o 200%. Jednak w tym wypadku inwestorzy szybko ochłonęli i kurs firmy równie szybko wrócił do wcześniejszego poziomu. Jest prawie pewne, że w przypadku powrotu mody na internet pojawią się nowe spółki, które, by odwrócić złą passę, chętnie ?zmienią profil działalności?.
TOMASZ MUCHALSKI