Vivendi i Elektrim Telekomunikacja, czyli francuska strona sporu o Polską Telefonię Cyfrową, uzyskiwały w sądzie zabezpieczenia na 48-proc. pakiecie udziałów komórkowego operatora już kilka razy, w tym również w 2006 roku. Nie przeszkodziło to jednak Deutsche Telekomowi w przejęciu kontroli nad siecią Era. Niemiecki operator przekazał Elektrimowi już 600 mln euro, a zarząd konglomeratu spodziewa się, że wiedeński Trybunał Arbitrażowy latem ustali, czy i ile jeszcze DT powinien zapłacić.

Na razie widać jeden skutek sądowych zabezpieczeń uzyskanych przez Elektrim Telekomunikację i Vivendi. Elektrim i DT jak ognia unikają słów, które mogłyby sugerować, że zawarto transakcję. Oba podmioty mówią, że wykonały sądowy wyrok, nakazujący przeprowadzenie opcji call. Podobnie będzie zapewne z drugą transzą zapłaty za Erę. Gdy latem sąd ustali, ile ma wynieść, strony także jedynie "podporządkują się" wyrokowi. Sposób komunikacji przyjęty przez te firmy to także efekt wypracowanych w pocie czoła prawnych analiz.

Batalia o Erę to prawny poligon, a prawnicy są zresztą w sporze o Erę największymi zwycięzcami. DT za obsługę prawną przy przejęciu 48 proc. udziałów PTC zapłacił 7 mln euro. Jest to na pewno tylko ułamek kwoty, którą niemiecka spółka przeznaczyła na spór arbitrażowy w Wiedniu. Podobnie jak Elektrim czy Vivendi (z ET). Dlatego nie należy się dziwić, jeśli mecenasi i żołnierze Temidy w dalszym ciągu będą zaskakiwali nowymi prawnymi konstrukcjami i szykowali kolejne pułapki. W końcu im to się opłaci.