Litewskie i polskie gazociągi mogą zostać połączone. O tej inicjatywie mają dyskutować w czerwcu przedstawiciele rządów. - Projekt może nie przyniesie wielkich korzyści komercyjnych, ale pożytek będzie wymierny w dziedzinie bezpieczeństwa - uważa w rozmowie z dziennikiem "Lietuvos Rytas" Raimundas Paliukas, prezes Litewskiego Zrzeszenia Gazu.
Tamtejsze ministerstwo gospodarki potwierdza fakt prowadzenia rozmów o połączeniu systemów przesyłowych. - Dyskutujemy o tej inwestycji, ale nie mamy na razie studium wykonalności projektu - mówi "Parkietowi" Vladas Gagilas, dyrektor departamentu ds. źródeł energii w litewskim ministerstwie gospodarki. Trudno ustalić, kiedy taka inwestycja mogłaby ruszyć. - Konkrety mogą się pojawić po czerwcowym spotkaniu z naszymi kolegami z polskiego rządu - zapowiada Gagilas.
Wiele problemów
Przed pomysłodawcami projektu stoi wiele wyzwań. Polski system przesyłowy nie sąsiaduje bezpośrednio z granicą litewską. W konsekwencji wchodziłaby w grę budowa sporego odcinka na naszym terytorium. Obecnie gaz, który dociera na Litwę, płynie przez Białoruś. Przez terytorium naszego sąsiada przebiega też rura dostarczająca surowiec dla Obwodu Kaliningradzkiego.
Kolejna kwestia to paliwo, jakie popłynie w rurach. Polska i Litwa dążą do dywersyfikacji dostaw źródeł energii. Na razie lwia część paliwa zużywanego w obu państwach pochodzi od Gazpromu. - Jeśli budowa rurociągu doszłaby do skutku, gaz, który byłby nim transportowany, raczej nie pochodziłby z Rosji - twierdzi w rozmowie z "Parkietem" Rafał Miland, zastępca dyrektora departamentu ropy i gazu w Ministerstwie Gospodarki.