Plan inwestycyjny nie uchronił KGHM przed drenażem ze strony Skarbu Państwa. Główny udziałowiec spółki zdecydował, aby na dywidendę przeznaczyć cały zysk z 2006 roku, czyli 3,339 mld zł. Uważa, że miedziowy potentat da radę zrealizować inwestycyjny program ze środków, które wypracuje w tym roku.
Zwłoka za zwłokę?
Zanim uchwalono dywidendę, cierpliwość inwestorów przybyłych na środowe walne została wystawiona na próbę. Skarb, który kontroluje ok. 41 proc. akcji, trzymał pozostałych akcjonariuszy w niepewności do samego końca. Krótko po rozpoczęciu obrad Andrzej Dworzycki, przedstawiciel SP i szef wrocławskiej delegatury resortu, złożył wniosek o usunięcie z porządku WZA ostatniego punktu dotyczącego zmian w składzie i liczbie rady nadzorczej. Poprosił o zastąpienie go najbardziej interesującym punktem, czyli sprawą podziału zysku za 2006 rok. Zrobił to, bo czekał na instrukcje z "centrali" Skarbu Państwa do samego końca posiedzenia.
W międzyczasie A. Dworzycki nie zgodził się na udzielenie absolutorium z wykonania obowiązków w 2006 r. byłemu prezesowi Markowi Szczerbiakowi ani Jarosławowi Szczepkowi, który był wiceprezesem KGHM i szefem rady nadzorczej Polkomtela, a także dwóm byłym członkom zarządu - Sławomirowi Pakulskiemu oraz Wiktorowi Błądkowi. Wszyscy członkowie obecnego zarządu otrzymali absolutorium.
W końcu A. Dworzycki przedstawił propozycję Skarbu Państwa, aby na dywidendę przeznaczyć 100 proc. ubiegłorocznego zysku (16,98 zł na akcję). Walne przyjęło tę propozycję.