3 czerwca elektroniczna sieć informacyjna Business Wire opublikowała oświadczenie zamieszczone przez Alexandra Anqueirę, adwokata francuskiego koncernu Vivendi. Informuje on w nim, że w imieniu medialnego holdingu 1 czerwca złożył pozew przeciwko powiernikowi obligacji Elektrimu, brytyjskiej firmie Law Debenture Trust, oraz przeciwko Elektrimowi.
Vivendi zarzuca LDT złamanie postanowień umowy, a polskiej firmie - któryś już raz z rzędu - także kradzież. Pozew skierowano tym razem do sądu w Miami na Florydzie.
Dlaczego prawnik Vivendi występuje przeciwko Elektrimowi - jest jasne od dawna. Koncern uważa, że przez działania polskiego konglomeratu poniósł miliardowe szkody. Twierdzi, że jest prawowitym właścicielem 48 proc. udziałów Polskiej Telefonii Cyfrowej, które Elektrim miał wnieść przed laty do spółki Elektrim Telekomunikacja, a kontrolę nad nią przekazał następnie Francuzom. Operację zakwestionował inny udziałowiec operatora sieci Era - Deutsche Telekom, który skierował sprawę do Trybunału Arbitrażowego w Wiedniu. Ten stwierdził, że Elektrim nigdy nie wniósł udziałów PTC do ET. Stało się to w listopadzie 2004 roku i od tamtej pory Vivendi (wraz z ET) robią wszystko, aby bronić swojej pozycji w Erze.
Dlaczego jednak Vivendi wystąpiło przeciwko powiernikowi obligacji Elektrimu? Po pierwsze, jak wynika z listu A. Angueiry do Law Debenture, koncern ma do tego prawo, bo jest jednym z wierzycieli "Elka". Vivendi przejęło (nie wiadomo, czy czasowo, czy ostatecznie) wierzytelność wynikającą z obligacji polskiej firmy m.in. od koncernu General Motors. Jako obligatariusz, zarzuca teraz LDT, że posiadał ważne informacje i zataił je przed General Motors oraz jego doradcą, co doprowadziło do tego, że zgodzili się na wycofanie wniosku o upadłość Elektrimu z polskiego sądu.
Choć pod zarzutami stawianymi Law Debenture podpisuje się na razie jedynie Vivendi, mogą one opóźnić rozliczenie Elektrimu z wierzycielami. Pod koniec ubiegłego roku spółka uratowała skórę i uchroniła się przed upadłością, przekazując powiernikowi ponad 500 mln euro na spłatę długu wobec obligatariuszy. Pieniądze pochodziły ze sprzedaży udziałów w PTC na rzecz Deutsche Telekom. Jednak powiernik nie przekazał pieniędzy do tej pory dalej i w konsekwencji nie zwolnił zastawów na majątku Elektrimu, zapewne bojąc się odpowiedzialności. Przelew sankcjonowałby transakcję Elektrimu i niemieckiego operatora. Utrudniłby jej odwrócenie. Prawnik Vivendi w liście do Law Debenture zaapelował, aby powiernik nie ruszał pieniędzy, które trzyma na kontach.