Od wczorajszego popołudnia akt Elektrimu i listy wierzytelności (zwanej też przez niektórych listą marzeń) złożonej przez zarządcę nie ma w sądzie upadłościowo-naprawczym, choć dokumenty mają prawo oglądać zainteresowani. Bezpośredni powód tej sytuacji to żądanie wglądu do papierów wiceprezes sądu rejonowego ds. gospodarczych Agnieszki Owczarewicz.
Jak nam powiedziano w sądzie upadłościowo-naprawczym, wiceprezes zażądała wglądu do akt w związku ze skargą jednego z wierzycieli na działania zarządcy. Który z wierzycieli napisał do prezes sądu? - Tak naprawdę nie chodzi o skargę, tylko pismo ministra skarbu, który poprosił Ministerstwo Sprawiedliwości o ustosunkowanie się do zarzutów dotyczących działań zarządcy ustanowionego w sprawie - poinformowała Katarzyna Żuchowicz z referatu prasowego Sądu Okręgowego w Warszawie. - Ministerstwo Sprawiedliwości przekazało sprawę do sądu okręgowego. Musimy przygotować odpowiedź dla ministra skarbu, stąd akta Elektrimu znajdują się teraz u nas - dodała.
Skarb czeka na odpowiedź
O jakie zarzuty wobec zarządcy Elektrimu chodzi i kto je zgłosił? Wczoraj nie uzyskaliśmy odpowiedzi ministra skarbu Jana Burego (odpowiada za energetykę, a więc także za spór o akcje Zespołu Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin) na to pytanie.
Dokumenty przekazano do sądu okręgowego dzień po publikacji listy wierzytelności, przygotowanej przez zarządcę i zaakceptowanej przez zarząd Elektrimu. Do długu spółki zarządca nie zaliczył ponad 41 mld zł wierzytelności, zgłoszonych m.in. przez francuski koncern Vivendi, niemieckiego operatora T-Mobile, czy powiernika obligacji Law Debenture Trust. Wśród odrzuconych wierzytelności znalazła się także kwota 556,37 mln zł (z tytułu tzw. umowy restrukturyzacyjnej zawartej, gdy Elektrim przekształcał się w spółkę akcyjną z centrali handlu zagranicznego), zgłoszona przez Skarb Państwa.