Masters, Impel, Ponar, Energomontaż-Południe, Triton, BBI Development - co łączy te giełdowe firmy? Pomysł, na który wpadły w momencie, gdy na rynku mieszkaniowym ceny biły rekordy z miesiąca na miesiąc. Wydawało się, że wystarczy wejść w tej chwili w deweloperkę, by zbijać kokosy. Powyższe firmy zaryzykowały i... się spóźniły. Budowa mieszkań to bowiem nie wypiek ciastek, na których punkcie nagle rynek oszalał i które można mu szybko dostarczyć. Proces deweloperski trwa długie miesiące, średnio - ponad dwa lata. Tymczasem już w II połowie ubiegłego roku ceny mieszkań przestały rosnąć, w tym zaczęły spadać, a sprzedaż kuleje. Efekty - niższe od zakładanych marże, niewypełnione prognozy, rozgoryczeni inwestorzy.
Problemy nowicjuszy nie są jednak obce też doświadczonym graczom. Przecież to właśnie największe krajowe firmy deweloperskie cięły w tym roku mocno prognozy finansowe i obniżały plany sprzedażowe, za co zostały równie mocno (może nawet zbyt mocno) ukarane przez inwestorów zniżką kursów.
Nie bronię wcale "nowych" deweloperów. Nie jest bowiem trudnością policzyć, ile można zarobić na jakimś projekcie w sytuacji, gdy wszystkie gwiazdy na niebie nam sprzyjają. Sztuką jest rozpoznanie wszystkich czynników ryzyka i odpowiednie przygotowanie się do nich. A o tym elemencie najwyraźniej niektórzy zapomnieli. Zanim jednak ktoś powie, że żółtodzioby nie powinny porywać się z motyką na słońce, niech pamięta, że starzy wyjadacze z ich kapitałami, doświadczeniem i znajomością rynku też różnie sobie radzą.