Po fiasku negocjacji Ministerstwa Skarbu z inwestorami strategicznymi w sprawie sprzedaży Enei analitycy zapowiadają ciężkie czasy dla poznańskiej spółki. Wczoraj kurs jej akcji spadł o ponad 6 proc., do 19,78 zł. Zdaniem ekspertów na tym przecena może się nie skończyć. W czerwcu 2010 r., kiedy Ministerstwo Skarbu Państwa otwierało negocjacje w sprawie sprzedaży 51 proc. papierów Enei, jej akcjami handlowano po niecałe 18 zł. Teraz notowania mogą wrócić do zbliżonego poziomu.
Rynek obawia się, że skoro rozmowy z inwestorami branżowymi się nie udały, to teraz Ministerstwo Skarbu może sprzedać część akcji Enei na giełdzie. Nie byłoby to zgodne z deklaracjami resortu, że prywatyzacja Enei ruszy dopiero po starcie budowy bloku energetycznego w Kozienicach. Jednak przykłady Tauronu czy PGE pokazują, że resort może zmienić plany.
[srodtytul]Z unijną reformą na karku[/srodtytul]
Na horyzoncie widać też inne problemy. – O takim, a nie innym finale prywatyzacji Enei przesądziła budowa bloku w Elektrowni Kozienice. Jeżeli rząd, kierując się w dużej mierze wolą związkowców z Enei, nie zrezygnuje z tego projektu, to wkrótce może się okazać, że żaden z zagranicznych inwestorów nie będzie zainteresowany przejęciem spółki, a na polu zostanie tylko Kulczyk Investments – uważa jeden z analityków. Sugeruje on, że Enea powinna rozważyć budowę elektrowni na gaz, a nie węgiel. Analitycy mówią też, że francuski EDF, który był najbardziej zaawansowany w negocjacjach z resortem skarbu, oferował za jeden walor Enei 25 zł, nie gwarantując, że blok w Kozienicach powstanie. W zamian za to zobowiązanie chciał płacić o ?2–3 zł za akcję mniej. Eksperci przypominają, że nie wiadomo, na ile bezpłatnych uprawnień do emisji CO2 mogą liczyć elektrownie od 2013 r. Inwestycja w Kozienicach jest szczególna, bo nie wiadomo, czy w ogóle dostanie bezpłatne uprawnienia.
[srodtytul]Zarząd zdeterminowany[/srodtytul]