Czy Donald Tusk ma rację, wskazując, że nie ma problemu z finansowaniem długu i sytuacja w Polsce jest spokojna?
Takie wypowiedzi w obecnej sytuacji nie powinny dziwić. Rząd musi tonować nastroje społeczeństwa, by się nie pogarszały jeszcze bardziej. Pamiętajmy, że powtórka z lat 2008– 2010 i poluzowanie gorsetu fiskalnego nie jest już możliwe. I rząd nie ma odwrotu od ścieżki redukcji deficytu i długu – tak aby niepotrzebnie nie zwiększać niepokoju inwestorów i premii za ryzyko związanej z kupowaniem polskich papierów. Tym bardziej że wszystko wskazuje, że kryzys na rynkach jeszcze trochę potrwa.
W 2011 r. potrzeby pożyczkowe są już niemal zaspokojone. Jaki będzie popyt na polskie papiery w kolejnych latach?
Trzeba podkreślić – finansowanie odbywało się ostatnio praktycznie w całości dzięki zakupom papierów przez zagranicę. Powstaje więc ryzyko, że w sytuacji utrzymującej się niepewności spotka nas brak dopływu nowej gotówki. To uderzy w wycenę papierów. Do tej pory kupującymi w każdej sytuacji rynkowej były OFE, ale odcięto je od dużej części składek. Z tego też powodu nie mam wątpliwości, że finansowanie potrzeb pożyczkowych będzie trudniejsze, szczególnie że relacja długu i deficytu do PKB nie stawia nas w gronie prymusów. Premia za ryzyko może być wyższa. To zła wiadomość także dla sektora prywatnego, bo wycena rządowych papierów przekłada się także na poziom premii za ryzyko przy emisjach firm. A problemy z finansowaniem mogą podkopać i tak już słabnący wzrost gospodarczy.
Czy w takiej sytuacji jest w ogóle miejsce na stymulującą politykę gospodarczą?