Jednocześnie spodziewają się, że wypłaci 2,5 mld zł odszkodowań, o ponad 100 mln zł mniej niż na koniec czerwca 2010 r.
– To powinien być bardzo dobry kwartał, obserwujemy ciągłą poprawę, biznes rośnie o 4–5 proc. r./r. Ponadto rośnie marża, spółka obniżyła koszty m.in. w wyniku restrukturyzacji. Dodatkowo obligacje zapewniają stopę zwrotu na poziomie 3–4 proc., co w przypadku portfela PZU oznacza 200 mln zł zysków – mówi Tomasz Bursa, analityk UniCredit CAIB.
Analitycy spodziewają się zysku netto na poziomie 704 mln zł, to prawie dwukrotnie więcej niż na koniec II kwartału 2010 r. – Szacuję, że wskaźnik szkodowo-kosztowy uplasuje się na poziomie 97,3 proc. – mówi Marcin Jabłczyński, analityk DB Securities. Podkreśla, że branża ubezpieczeniowa jest znacznie luźniej powiązana z sytuacją makroekonomiczną niż banki, zatem obecne zawirowania na rynkach nie powinny mieć większego wpływu na spółkę.
– PZU skutecznie chroni swoją dojną krowę, jaką są ubezpieczenia grupowe. Z kolei w majątku, podobnie jak konkurencja, mniej walczy o składkę, a bardziej o rentowność; to tendencja, jaka utrzyma się przez kilka kwartałów, jeśli nie lat – dodaje. Jego szacunki zysku PZU są najwyższe, wynoszą 846 mln zł. Na przeciwległym biegunie znalazła się Erste Group: 529 mln zł.
– Znaki zapytania dla branży pojawiają się w kwestiach presji na cenę ubezpieczeń komunikacyjnych oraz tego, jak będzie się kształtować szkodowość w tych produktach – mówi Iza Rokicka z DI BRE Banku.