Będziemy bronić kursu minimalnego EUR/CHF na poziomie 1,2 franka za euro z największą determinacją – deklaruje Szwajcarski Bank Narodowy (SNB). Kurs ten został ustanowiony przez SNB 6 września i jak dotąd Szwajcarom udaje się go bronić. Wyznaczono go po to, by zapobiec dalszej aprecjacji franka – szkodzącej szwajcarskim eksporterom i będącej częścią globalnej ucieczki do bezpiecznych przystani.
Czy inwestowanie we franka, które było w ostatnim czasie popularne także wśród polskich inwestorów z platform foreksowych, ma więc jeszcze sens? Zależy, co chcemy osiągnąć – zabezpieczenie na wypadek kryzysu czy szybki zysk. W tym drugim przypadku nie ma co liczyć na sukces. – Obecnie szczególnie dla walutowych inwestorów indywidualnych frank jest passé. Wsparcie na poziomie 1,2 na razie praktycznie uniemożliwia efektywną spekulację na spadek EUR/CHF. Ponadto, z punktu widzenia analizy technicznej wykres EUR/CHF utworzył dość klasyczną formację odwrócenia trendu spadkowego. Każdy chce być Sorosem i przełamywać banki centralne, ale w tej sytuacji chyba lepiej poszukać innych par walutowych, które mają potencjał ruchów cen w dwóch kierunkach – mówi Karolina Kamińska, analityczka z City Index.
Rozgrzane prasy drukarskie
Wielu inwestorów zastanawia się, jak długo SNB będzie w stanie prowadzić interwencje. Obrona waluty przed deprecjacją zwykle jest trudna i wymaga sporych rezerw banku centralnego. Atakom spekulacyjnym mającym na celu osłabienie waluty nie mogą się czasem oprzeć nawet mocarstwa. Np. we wrześniu 1992 r. znany finansista George Soros przeprowadził atak spekulacyjny na funta, wykorzystując do tego celu „jedynie" 10 mld USD (i zarabiając na tym 1 mld USD). Na skutek tego ataku Bank Anglii wycofał się z utrzymywania kursu narodowej waluty na poziomie 2,7 marki za funta. Wielka Brytania musiała wystąpić z kursowego mechanizmu ERM i przez to nie przyjęła euro.
Obrona przed aprecjacją jest znacznie łatwiejsza, choć również niepozbawiona ryzyka.
– Uczestnicy rynku często mówią, że bank centralny nie jest w stanie długo się przeciwstawiać siłom rynkowym. Jednakże trzeba zdać sobie sprawę z asymetrii pomiędzy obroną przed deprecjacją oraz przed aprecjacją. Gdy istnieje presja na osłabienie waluty, bank centralny dysponuje ograniczonym zapasem obcych walut i rzeczywiście nie może się zbyt długo opierać presji rynku. Gdy jednak broni się przed aprecjacją, bank centralny może wydrukować nieograniczoną ilość pieniędzy, by kupić za nie obce waluty – wyjaśnia Stanley Fisher, gubernator Banku Izraela, czyli instytucji, która w ostatnich latach broniła narodowej waluty przed aprecjacją.