Jedynymi ważnymi były te dotyczące czerwcowych zamówień w przemyśle w USA, które okazały się zgodne z prognozami. Rynki „trawiły” natomiast nadal jeszcze wydarzenia z końca poprzedniego tygodnia. Piątkowa publikacja bardzo słabych lipcowych danych z amerykańskiego rynku pracy wywołała gwałtowne reakcje inwestorów na szerokiej skali aktywów. Z jednej strony wzrosły istotnie obawy o recesję w USA, z drugiej zaś mocno odżyły oczekiwania dotyczące rychłych obniżek stóp procentowych, których może dokonać Fed. Dane okazały się na tyle słabe, że nie uwierzył w nie prezydent USA i zwolnił ze skutkiem natychmiastowym komisarz ds. statystyk pracy, oskarżając ją o fałszowanie liczb. Poniedziałkowa sesja przebiegała już w zdecydowanie spokojniejszej atmosferze, przy wyciszonych emocjach, niemniej jednak obraz, który wyłonił się rynkom finansowym w piątek, z nimi pozostał. Stąd nadal na słabych poziomach notowany był w poniedziałek dolar wobec euro. Kurs utrzymywał się w przedziale 1,1550–1,1600. Słabe także pozostały waluty rynków CEE, w tym polski złoty. Para EUR/PLN, po otwarciu europejskiej sesji przy poziomie 4,2700, stopniowo pięła się w kierunku 4,2800, po czym na koniec dnia powróciła w okolice otwarcia. Na rynkach obligacji rządowych, choć początek sesji przyniósł pewne odreagowanie piątkowych ruchów i niewielkie wzrosty rentowności, to ostatecznie dość szybko powróciły one do spadków: w Niemczech o 3–5 pb., w USA o ok. 1 pb., w Polsce zaś o 2–3 pb.