Od dawna kością niezgody między ubezpieczycielami a brokerami jest sposób wynagradzania tych drugich. Branża nie chce pogodzić się z faktem, że brokerzy działają na rzecz klienta, jednak ich wynagrodzenie płacone jest przez ubezpieczyciela. Zwrócił na to też ostatnio uwagę Andrzej Klesyk, prezes PZU.
– Za usługę powinien płacić ten, który ją zamawia. W przeciwnym wypadku może to prowadzić do spadku rzetelności brokerów, którzy doradzą klientowi tego ubezpieczyciela, który zapłaci największą prowizję – komentuje osoba z branży.
Rosną prowizje
Brokerzy argumentują, że przerzucenie kosztów prowizji na klientów wypaczyłoby rynek. – Po pierwsze, działamy w imieniu klienta i jakiekolwiek nieuczciwości bardzo szybko zweryfikowałby rynek. Po drugie, ubezpieczyciele przeznaczają na koszty akwizycji średnio 15 proc. budżetu, jeśli za usługi brokerów płaciliby klienci, stalibyśmy się absolutnie bezkonkurencyjni, ponieważ firmy musiałyby oferować nam tańszy produkt – mówi Jacek Kliszcz, prezes Stowarzyszenia Brokerów Polbrokers.
Ogółem składka ulokowana przez brokerów w firmach ubezpieczeniowych wyniosła w 2010 r. 4,43 mld zł. W ubezpieczeniach życiowych kanał brokerski stanowił 1,8 proc. akwizycji, natomiast w majątkowych 15,4 proc.
Prowizje brokerów w ubezpieczeniach życiowych wynosiły w 2010 r. średnio 6,5 proc. (6,2 proc. w 2009 r.), zaś w majątkowych 15 proc. (14,6 proc.). W sumie przekroczyły 574 mln zł.