Atrakcyjne transakcje carry trade
Jeśli te średnie prognozy się sprawdzą, jeszcze większe zyski będą mogli osiągnąć inwestorzy stosujący strategię carry trade, która polega na zadłużaniu się w kraju, gdzie stopy procentowe są niskie, a waluta ma potencjał do deprecjacji, i lokowaniu kapitału tam, gdzie stopy procentowe są wysokie, a waluta ma potencjał do aprecjacji. W tym wypadku stopa zwrotu to zmiana kursu waluty docelowej wobec finansującej powiększona o różnicę stóp procentowych między odnośnymi gospodarkami.
Różnice w wysokości stóp mogą się jednak w nadchodzącym roku zmniejszyć, bo banki centralne wielu rynków wschodzących przechodzą z trybu walki z nadmierną inflacją do trybu obrony przed spowolnieniem w światowej gospodarce. Przykładowo, w przypadku pary walutowej real wobec dolara dyferencjał stóp procentowych wynosi dziś 10,75 pkt proc., a pod koniec 2012 r. może to być 10,25 pkt proc. To oznacza, po uwzględnieniu prognozowanej zwyżki kursu tej pary walutowej, że potencjalny zysk na niej może sięgnąć ponad 18 proc. W Polsce referencyjna stopa procentowa do końca przyszłego roku spadnie, według średnich oczekiwań analityków, do 4 proc., z 4,5 proc. obecnie. Jednocześnie w strefie euro zostanie ona obniżona do 0,75 proc. z 1 proc. Stopa zwrotu transakcji typu carry trade na parze złoty wobec euro może więc wynieść aż 11,25 proc.
Prognozy podszyte optymizmem
Na czym oparte są te prognozy? Analitycy banku Societe Generale nie kryją, że na dość optymistycznym scenariuszu. Zakłada on, że amerykańscy politycy porozumieją się w sprawie cięcia deficytu budżetowego, europejscy politycy będą odnosić sukcesy w walce na rzecz ocalenia strefy euro przed rozpadem, a władze w Pekinie zdołają przeprowadzić w Chinach miękkie lądowanie gospodarki, zamiast twardego.
W takich okolicznościach awersja inwestorów do ryzyka, którą wykazują w ostatnich miesiącach, powinna się stopniowo zmniejszać. A to sprawiłoby, że znów znaczenia nabiorą czynniki fundamentalne: tempo wzrostu poszczególnych gospodarek, ich bilans wymiany zagranicznej, stan finansów publicznych, polityka banków centralnych itp. A nie ulega wątpliwości, że w nadchodzącym roku silniejsze będą gospodarki wschodzące. Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozuje, że tempo wzrostu tej kategorii gospodarek wyniesie w 2012 r. 6,1 proc. Gospodarki dojrzałe powiększą się średnio o zaledwie 1,9 proc., co sprawi, że w wielu z nich – np. w USA i Wielkiej Brytanii – będzie kontynuowane ilościowe łagodzenie polityki pieniężnej, czyli dodruk pieniądza.
Na podobnych założeniach kilka ze swoich czołowych zaleceń inwestycyjnych na 2012 r. opiera bank Goldman Sachs. Rekomenduje na przykład grę na zwyżkę kursu malezyjskiego ringgita wobec dolara i funta brytyjskiego. Malezja jest bowiem jednym z państw o dużej nadwyżce handlowej, podczas gdy zarówno USA, jak i Wielka Brytania mają deficyty handlowe i prowadzą na dodatek ekstremalnie łagodną politykę pieniężną.
Frank sterowany przez bank centralny
Analitycy nowojorskiego banku inwestycyjnego zalecają także, aby zająć długą pozycję na euro względem franka, aż kurs ten dojdzie do 1,35 (to o prawie 10 proc. więcej niż obecnie, gdy za euro trzeba zapłacić około 1,23 franka). Dlaczego? Bo z jednej strony od września Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) nie pozwala na spadek kursu euro poniżej 1,20 franka. W tym celu bank sprzedaje franki za euro, co jest równoważne luzowaniu polityki pieniężnej, aby złagodzić obserwowane w alpejskiej gospodarce spowolnienie i deflację. – Dalsze słabnięcie gospodarki Szwajcarii, na przykład w związku z pogłębianiem się kryzysu w strefie euro, może zmusić SNB do jeszcze agresywniejszego łagodzenia polityki pieniężnej poprzez podniesienie dopuszczanego poziomu kursu euro we frankach do 1,30 – tłumaczą analitycy Goldman Sachs. – A jeśli kryzys fiskalny uda się choć częściowo wygasić, kapitał może zacząć odpływać z aktywów traktowanych jako bezpieczne schronienia, w tym franka – dodają.