Prognozy na przyszły rok bardzo niepewne

2012 r. będzie rokiem walut państw wschodzących, w tym złotego – przewidują analitycy. Ale zastrzegają, że formułowanie prognoz dla rynku forex jeszcze nigdy nie było tak trudne. W związku z kryzysem fiskalnym w strefie euro rządzą nim bowiem emocje, a nie czynniki fundamentalne

Aktualizacja: 24.02.2017 00:10 Publikacja: 20.12.2011 12:46

Najsilniejsze i najsłabsze waluty 2011 r.

Najsilniejsze i najsłabsze waluty 2011 r.

Foto: GG Parkiet

Wśród dziesięciu walut, na których aprecjacji będzie można, jak sądzą analitycy, zarobić w 2012 r. najwięcej, są z jednym wyjątkiem same jednostki płatnicze państw wschodzących. To odpowiednio: indyjska rupia, polski złoty, meksykańskie peso, turecka lira, południowokoreański won, brazylijski real, czeska korona, południowoafrykański rand i chilijskie peso. Wspomniany wyjątek to dolar nowozelandzki, na dziesiątej pozycji – wynika z średnich prognoz analityków ankietowanych przez agencję Bloomberga.

Ten zestaw jest taki sam, niezależnie od tego, jaką z głównych walut przyjmiemy za bazową.

Wymieniona dziesiątka najbardziej jednak umocnić się ma wobec franka i jena, które same będą słabły. Na najlepszej takiej parze walutowej – rupia wobec franka – można się spodziewać do końca 2012 r. niemal 13,5 proc. zarobku (nie licząc kosztów transakcyjnych, w tym spreadów).

Złoty ma zyskać wobec franka i jena ponad 12 proc., a pozostałych ośmiu faworytów co najmniej po 9 proc. Wobec dolara i euro stopy zwrotu będą nieco niższe: od 5 do 10 proc.

Analitycy prognozują przy tym, że wszystkie te tendencje będą widoczne już w I połowie przyszłego roku, choć w tym okresie kolejność poszczególnych walut w rankingu najlepszych ma być nieco inna. Przykładowo, złoty w pierwszych dwóch kwartałach 2012 r. ma zyskać względem dolara i euro odpowiednio 2,5 i 3,3 proc., a w całym roku już 9,5 i 8 proc. Z kolei koreański won w pierwszych sześciu miesiącach roku zyskać ma wobec dolara i jena odpowiednio 4,5 i 7,2 proc., ale do końca 2012 r. te stopy zwrotu powinny się powiększyć do 8,1 i 11,2 proc. W tym wypadku fala aprecjacyjna przypadnie więc w większości na początek roku.

Atrakcyjne transakcje carry trade

Jeśli te średnie prognozy się sprawdzą, jeszcze większe zyski będą mogli osiągnąć inwestorzy stosujący strategię carry trade, która polega na zadłużaniu się w kraju, gdzie stopy procentowe są niskie, a waluta ma potencjał do deprecjacji, i lokowaniu kapitału tam, gdzie stopy procentowe są wysokie, a waluta ma potencjał do aprecjacji. W tym wypadku stopa zwrotu to zmiana kursu waluty docelowej wobec finansującej powiększona o różnicę stóp procentowych między odnośnymi gospodarkami.

Różnice w wysokości stóp mogą się jednak w nadchodzącym roku zmniejszyć, bo banki centralne wielu rynków wschodzących przechodzą z trybu walki z nadmierną inflacją do trybu obrony przed spowolnieniem w światowej gospodarce. Przykładowo, w przypadku pary walutowej real wobec dolara dyferencjał stóp procentowych wynosi dziś 10,75 pkt proc., a pod koniec 2012 r. może to być 10,25 pkt proc. To oznacza, po uwzględnieniu prognozowanej zwyżki kursu tej pary walutowej, że potencjalny zysk na niej może sięgnąć ponad 18 proc. W Polsce referencyjna stopa procentowa do końca przyszłego roku spadnie, według średnich oczekiwań analityków, do 4 proc., z 4,5 proc. obecnie. Jednocześnie w strefie euro zostanie ona obniżona do 0,75 proc. z 1 proc. Stopa zwrotu transakcji typu carry trade na parze złoty wobec euro może więc wynieść aż 11,25 proc.

Prognozy podszyte optymizmem

Na czym oparte są te prognozy? Analitycy banku Societe Generale nie kryją, że na dość optymistycznym scenariuszu. Zakłada on, że amerykańscy politycy porozumieją się w sprawie cięcia deficytu budżetowego, europejscy politycy będą odnosić sukcesy w walce na rzecz ocalenia strefy euro przed rozpadem, a władze w Pekinie zdołają przeprowadzić w Chinach miękkie lądowanie gospodarki, zamiast twardego.

W takich okolicznościach awersja inwestorów do ryzyka, którą wykazują w ostatnich miesiącach, powinna się stopniowo zmniejszać. A to sprawiłoby, że znów znaczenia nabiorą czynniki fundamentalne: tempo wzrostu poszczególnych gospodarek, ich bilans wymiany zagranicznej, stan finansów publicznych, polityka banków centralnych itp. A nie ulega wątpliwości, że w nadchodzącym roku silniejsze będą gospodarki wschodzące. Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozuje, że tempo wzrostu tej kategorii gospodarek wyniesie w 2012 r. 6,1 proc. Gospodarki dojrzałe powiększą się średnio o zaledwie 1,9 proc., co sprawi, że w wielu z nich – np. w USA i Wielkiej Brytanii – będzie kontynuowane ilościowe łagodzenie polityki pieniężnej, czyli dodruk pieniądza.

Na podobnych założeniach kilka ze swoich czołowych zaleceń inwestycyjnych na 2012 r. opiera bank Goldman Sachs. Rekomenduje na przykład grę na zwyżkę kursu malezyjskiego ringgita wobec dolara i funta brytyjskiego. Malezja jest bowiem jednym z państw o dużej nadwyżce handlowej, podczas gdy zarówno USA, jak i Wielka Brytania mają deficyty handlowe i prowadzą na dodatek ekstremalnie łagodną politykę pieniężną.

Frank sterowany przez bank centralny

Analitycy nowojorskiego banku inwestycyjnego zalecają także, aby zająć długą pozycję na euro względem franka, aż kurs ten dojdzie do 1,35 (to o prawie 10 proc. więcej niż obecnie, gdy za euro trzeba zapłacić około 1,23 franka). Dlaczego? Bo z jednej strony od września Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) nie pozwala na spadek kursu euro poniżej 1,20 franka. W tym celu bank sprzedaje franki za euro, co jest równoważne luzowaniu polityki pieniężnej, aby złagodzić obserwowane w alpejskiej gospodarce spowolnienie i deflację. – Dalsze słabnięcie gospodarki Szwajcarii, na przykład w związku z pogłębianiem się kryzysu w strefie euro, może zmusić SNB do jeszcze agresywniejszego łagodzenia polityki pieniężnej poprzez podniesienie dopuszczanego poziomu kursu euro we frankach do 1,30 – tłumaczą analitycy Goldman Sachs. – A jeśli kryzys fiskalny uda się choć częściowo wygasić, kapitał może zacząć odpływać z aktywów traktowanych jako bezpieczne schronienia, w tym franka – dodają.

Ostatecznie więc prawdopodobieństwo ruchu kursu we frankach w górę jest znacznie większe niż jego ruchu w dół. To zresztą dość powszechne wśród ekspertów przekonanie. Średnio prognozują oni, że do połowy 2012 r. euro umocni się względem szwajcarskiej waluty o blisko 2 proc., a do końca roku o 4 proc. Ogólnie analitycy przewidują odwrót inwestorów od bezpiecznych przystani – deprecjacji, choć niewielkiej, ulec ma nie tylko frank, ale i jen, a także dolar. To dobrze rokuje dla polskich kredytobiorców spłacających zobowiązania we frankach: w perspektywie sześciu miesięcy złoty ma się umocnić wobec tej jednostki płatniczej o 5,1 proc., a w perspektywie 12 miesięcy o ponad 12 proc.

Najlepszy oportunizm

– To, że euro nie będzie się osłabiało wobec franka, to jedna z nielicznych dość pewnych prognoz, jakie można dziś sformułować. Ponieważ kryzys fiskalny w strefie euro będzie negatywnie wpływać na szwajcarską gospodarkę, SNB będzie mieć motywację, aby bronić swojej waluty przed aprecjacją, która dodatkowo uderzyłaby w eksporterów – wskazuje w rozmowie z „Parkietem" Ulrich Leuchtmann, główny strateg walutowy Commerzbanku.

Ale ostrzega, że do wszelkich innych przewidywań trzeba podchodzić z ogromną ostrożnością. Tego samego zdania są zresztą inni analitycy. – Prognozy na cały 2012 r. to wróżenie z fusów. Można co najwyżej pokusić się o jakieś prognozy na I kwartał. I będzie to zapewne kontynuacja trendów z ostatnich miesięcy, np. w przypadku pary euro wobec dolara trendu horyzontalnego z możliwością wejścia w spadki. Także złoty będzie się raczej dalej osłabiał wobec dolara albo w najlepszym przypadku pozostanie w dzisiejszych okolicach. Ale to, co się stało ostatnio z rublem (w ciągu kilku sesji gwałtownie się osłabił), pokazuje, że nie bardzo można cokolwiek prognozować – zauważa Łukasz Wardyn, dyrektor zarządzający platformy inwestycyjnej City Index

w Polsce. – Jesteśmy w punkcie zwrotnym. W przypadku większości głównych par walutowych brakuje wyraźnego trendu, a zmienność jest wciąż wysoka. Zalecałbym koncentrowanie się na inwestowaniu oportunistycznym, tzn. próbach wykorzystania dużych krótkotrwałych ruchów kursów walut – zgadza się Łukasz Wróbel, analityk z domu maklerskiego Noble Securities.

Przyszły rok będzie taki, jaki miał być bieżący

Do prognoz walutowych na najbliższy rok należy podchodzić z odrobiną sceptycyzmu choćby dlatego, że wyglądają one na lustrzane odbicie tegorocznej sytuacji na rynku forex. Innymi słowy, wydaje się, że analitycy – średnio rzecz biorąc – w swoich przewidywaniach kierują się głównie zasadą, że waluty, które w 2011 r. taniały, w 2012 r. muszą drożeć, i vice versa. Aż siedem z dziesięciu walut, które w następnych 12 miesiącach mają być najmocniejsze, w mijającym roku należało do dziesiątki maruderów. Dotyczy to zarówno złotego, który od początku 2011 r. osłabił się wobec dolara i euro odpowiednio o 14,1 i 13,2 proc., jak i indyjskiej rupii, meksykańskiego i chilijskiego peso, koreańskiego wona, tureckiej liry, brazylijskiego reala i południowoafrykańskiego randa. Awersja inwestorów do ryzyka, związana przede wszystkim z kryzysem fiskalnym w strefie euro, ale także z takimi wydarzeniami, jak niepokoje społeczne na Bliskim Wschodzie, marcowy kataklizm w Japonii i spór o podniesienie limitu zadłużenia w USA, powodowała bowiem, że wycofywali się oni ze wszystkich walut państw rozwijających się.

Tymczasem na początku 2011 r. powszechne były oczekiwania, że notowania tych jednostek płatniczych będą kontynuowały zwyżki z poprzedniego roku. Złoty miał się znaleźć w czołówce, zyskując wobec dolara i euro po niemal 7 proc. Rupia indyjska, według prognoz faworyt nadchodzącego roku, miała już w tym roku zyskać wobec dolara i euro około 5 proc.

Duża zmienność to jedyny pewnik

– Zamiast jednoznacznych prognoz wolę podkreślać związane z nimi czynniki ryzyka. Przykładowo, w naszym podstawowym scenariuszu zakładamy, że na koniec 2012 r. za euro będzie trzeba zapłacić 1,25 dolara. Ale jest większe prawdopodobieństwo, że dolar będzie silniejszy, niż że będzie słabszy – tłumaczy Leuchtmann. Według niego tych inwestorów, którzy liczą na rychłe zakończenie kryzysu, może spotkać rozczarowanie. – Zawirowania w strefie euro nadchodzą falami. Kolejne szczyty unijnych liderów są mało przekonywające. A im dłużej taka sytuacja będzie się utrzymywać, tym ciężej będzie im uspokoić rynki – dodaje główny strateg walutowy Commerzbanku.

W końcu może dojść nawet do tego, że niemieckie obligacje skarbowe stracą status bezpiecznej przystani. A to właśnie popyt na te papiery sprawiał zdaniem Leuchtmanna, że euro nie uległo gwałtownej deprecjacji wskutek kryzysu. – To, jak się będą zachowywały waluty w pierwszych miesiącach 2012 r., będzie zależało głównie od tego, czy wystąpi jakiś systemowy szok, czy nie. Jeśli np. Francja straci najwyższą ocenę wiarygodności kredytowej (AAA), za euro może będzie trzeba zapłacić już tylko 1,20 dolara (dziś około 1,32) – wskazuje Łukasz Wróbel z Noble Securities. Jak dodaje, spośród walut państw dojrzałych atrakcyjny może się okazać w 2012 r. dolar australijski. – Australia może zostać jedną z czterech gospodarek z ratingiem AAA. Jednocześnie nie wykluczony jest napływ kapitału na rynki surowców, których Australia jest ważnym eksporterem. Takiemu scenariuszowi sprzyjałoby osłabienie amerykańskiego dolara, który może ucierpieć, gdy USA wezmą się w końcu za walkę z dziurą budżetową. Ale poza wszystkim, w Australii ciągle mamy do czynienia ze stabilnym wzrostem gospodarczym na poziomie 2–3 proc., który w dużej mierze wynika z powiązań handlowych tego kraju z Chinami – wyjaśnia Wróbel.

A co z jednostkami płatniczymi gospodarek wschodzących? – Jeśli słuszne jest moje założenie, że kryzysu fiskalnego w strefie euro nie uda się szybko zażegnać, awersja inwestorów do ryzyka pozostanie wysoka. To nie będzie dobry znak dla rynków wschodzących. Można argumentować, że fundamentalnie nie ma to żadnego uzasadnienia. Większość gospodarek wschodzących będzie sobie bowiem radzić lepiej niż gospodarki dojrzałe. Ale to dziś nie ma znaczenia – uważa Leuchtmann. – Obecnie dane fundamentalne z takich gospodarek, jak Polska czy Meksyk, mało kogo interesują. Gdy tylko kryzys się pogłębi, inwestorzy i tak będą wyprzedawać waluty tych państw. O fundamentach będą sobie przypominać, gdy klimat na rynkach się ociepli – zgadza się Łukasz Wardyn z City Index. I konkluduje: jedynym pewnikiem jest to, że w 2012 r. utrzymają się duża nerwowość i zmienność na rynku walutowym.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy