Według danych Banku Rozliczeń Międzynarodowych (BIS) w kwietniu 2010 r. (nowsze statystyki nie zostały jeszcze opublikowane) transakcje z udziałem złotego stanowiły 0,8 proc. średnich dziennych obrotów na światowym rynku walutowym. W tym czasie udziały rosyjskiego rubla, chińskiego juana oraz indyjskiej rupii stanowiły tylko po 0,9 proc. – a są to przecież waluty gospodarek o wiele większych i ważniejszych niż Polska. Złoty był nieco bardziej popularną walutą niż brazylijski real, turecka lira i południowoafrykański rand – mające po 0,7 proc. udziałów.
Zadziwiająco wysoko w tym rankingu plasowały się również węgierski forint, z 0,4 proc. udziałów w światowych obrotach walutowych, oraz czeska korona z 0,2 proc. udziałów. Rupia indonezyjska, a więc waluta 15. największej gospodarki świata (według danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego za 2011 r., uwzględniając parytet siły nabywczej), miała taki sam udział w rynku, jak korona czeska.
– O tak wysokim udziale walut naszego regionu moim zdaniem zadecydowały dwa czynniki – reżim kursowy (pełna wymienialność walut) oraz otwartość gospodarek (mierzona np. relacją eksportu do PKB). Wbrew pozorom gospodarki wschodzące, takie jak Turcja, RPA, Indie czy Indonezja, są dość zamknięte – we wszystkich przypadkach eksport stanowi mniej niż jedną czwartą PKB, a w przypadku Brazylii tylko ok. 11 proc. Czechy i Węgry ze stosunkiem eksportu do PKB wynoszącym odpowiednio 81 proc. i 87 proc. znajdowały się w czołówce najbardziej otwartych gospodarek świata posiadających własne waluty. Dla Polski stosunek eksportu do PKB w latach 2007–2011 wynosił 42 proc., ale rozmiar naszej gospodarki sprawia, że w ujęciu bezwzględnym eksport stanowi istotną część światowych obrotów handlowych. Przykładowo, w styczniu 2012 r. eksportowaliśmy towary i usługi za ok. 17 mld USD, natomiast większa od nas Brazylia za 16,1 mld USD, a Indonezja za 15,5 mld USD – wskazuje Łukasz Wróbel, analityk Noble Securities.
Dlaczego jednak udział złotego w rynku jest tylko niewiele mniejszy niż w przypadku chińskiego juana czy indyjskiej rupii? Dlatego, że waluty te nie są w pełni wymienialne. – Z tego powodu większość chińskich firm handluje z polskimi partnerami w dolarach – uzyskanie zgody urzędników na wymianę juanów jest obwarowane wieloma restrykcjami. W statystykach BIS taka transakcja zwiększa więc całkowity obrót w dolarach i złotych – wyjaśnia Wróbel.
Jak będzie wyglądała sytuacja w przyszłości? Analitycy nie spodziewają się dużych zmian. – Uważam, że popularność złotego pozostanie na podobnym poziomie w najbliższych latach. Dynamicznego wzrostu obrotów i zainteresowania lokalnymi walutami należy oczekiwać w krajach Ameryki Łacińskiej i w Turcji – mówi Łukasz Wardyn, dyrektor zarządzający w City Index.