Na 16?sesji, które odbyły się w tym roku, aż w ośmiu przypadkach obroty nie przekroczyły poziomu 800 mln zł. Marazm trwa już od dłuższego czasu. Ubiegłoroczne obroty na rynku były aż o 26 proc. (liczone w euro) niższe niż te z 2011 r.
GPW pod tym względem nie jest jednak wyjątkiem. Również inne europejskie rynki borykają się z problemem niskich obrotów. Przykładowo aktywność inwestorów na rynku w Wiedniu zmalała rok do roku o około 40 proc. W przypadku giełdy w Oslo był to spadek o 37 proc.
Przedstawiciele giełdy norweskiej w związku z niską aktywnością inwestorów zdecydowali się na pół roku, od 6?sierpnia, skrócić sesję o godzinę. Średnie miesięczne obroty w okresie od sierpnia do końca grudnia okazały się jednak aż o 30 proc. niższe od tych zanotowanych w okresie styczeń – lipiec. Dla porównania GPW w tym okresie zanotowała spadek o 5 proc. Średnia w Europie to spadek o 15 proc. Jak tłumaczą specjaliści, spadek aktywności inwestorów na rynkach akcji to w głównej mierze efekt niepewnej sytuacji makroekonomicznej. Wielu graczy w związku z tym zamiast inwestować w akcje wciąż wybiera bezpieczniejsze inwestycje. W najnowszym raporcie analitycy Espirito Santo Investment Bank spodziewają się, że ten rok nie przyniesie przełomu pod tym względem na GPW. Ich zdaniem obroty na warszawskiej giełdzie wzrosną o 4 proc. Jak podkreślają, wzrostu można się spodziewać dopiero w drugiej połowie roku wraz z poprawą sytuacji makroekonomicznej w Polsce.
Niskie obroty to spory problem zarówno dla domów maklerskich, jak i samej GPW. Między Izbą Domów Maklerskich a giełdą wciąż trwa dyskusja, czy w związku z niską aktywnością inwestorów należy wzorem giełdy w Oslo skrócić sesję o godzinę. Zdaniem maklerów przyczyniłoby się do poprawy płynności oraz głębokości rynku. Prezes GPW Adam Maciejewski nie wyklucza takiej możliwości, jednak w niedawnej rozmowie z „Parkietem" podkreślił, że analizy GPW wskazują na pozytywne aspekty dłuższej sesji.