Został Pan szefem działu Doświadczeń AI (AI Experience) w Saxo Banku. Na czym dokładnie polega ta funkcja? Jakie ma Pan obowiązki?
– Wcześniej pełniłem funkcję szefa globalnej strategii inwestycyjnej, więc to zupełnie inna rola. Można powiedzieć, że jako szef działu AI i personalizacji doświadczeń prowadzę strategię AI w Saxo Banku w obszarze narzędzi skierowanych do klientów. Nie zajmuję się tym, jak używamy Copilota wewnętrznie czy jak wykorzystujemy narzędzia AI do zwiększania produktywności – to odpowiedzialność innych zespołów. My skupiamy się na AI skierowanej do klienta. Pracujemy nad tym, jak możemy pomóc inwestorom: uprościć wszystko, uczynić inwestowanie bardziej adekwatnym, bardziej spersonalizowanym i ogólnie poprawić doświadczenie inwestycyjne. Tę ścieżkę rozwoju określamy jako „AI Journey” – to kolejny etap cyfrowego modelu obsługi klienta. Chcemy wdrożyć AI na platformie wszędzie tam, gdzie ma to sens, po to, by poprawić doświadczenie użytkownika: by łatwiej było coś zrozumieć, o coś zapytać, uczyć się czy znaleźć właściwe inwestycje. Wiemy, że inwestowanie to skomplikowany temat dla wielu inwestorów detalicznych, dlatego wykorzystujemy dostępne narzędzia, by wspierać ich w podejmowaniu trafnych decyzji.
W jaki sposób AI może pomóc ludziom w inwestowaniu?
Na wiele sposobów. Po pierwsze: możemy personalizować i dopasowywać analizy, wiadomości i treści specjalnie pod konkretnego użytkownika. Zamiast mówić o wczorajszych wydarzeniach na rynku i spółkach, które nie są dla danej osoby interesujące, możemy mówić o konkretnym portfelu: jak sobie poradził, co tam się wydarzyło, dlaczego coś się zmieniło. Możemy też uczyć i wyjaśniać, gdy coś na platformie nie jest zrozumiałe – poprowadzić inwestora krok po kroku. Po trzecie: dzięki tej technologii mamy do czynienia z demokratyzacją zaawansowanych narzędzi. Dawniej tylko osoby bardzo majętne mogły otrzymać spersonalizowane analizy ryzyka. Dziś możemy je dostarczyć większości inwestorów — liczyć zaawansowane wskaźniki portfela, symulować scenariusze i podejmować wiele innych działań. AI może pomóc klientom Saxo stać się lepszymi inwestorami.
Przyznam, że pierwszą rzeczą, o której pomyślałem w kontekście użycia AI do inwestowania był tzw. trading wysokich częstotliwości (high-frequency trading)…
Tak, to prawda, to może być wykorzystywane przez duże fundusze jako potężna „broń”. My raczej nie pójdziemy w tym kierunku. Oczywiście AI może wspierać różne segmenty rynku: inwestorów profesjonalnych, detalicznych, aktywnych traderów – każdy będzie z niej korzystał inaczej, np. używając agentów AI do automatycznego generowania strategii i handlu. Ale jest też cały temat personalizacji doświadczenia inwestycyjnego — dostosowania narzędzi do konkretnej osoby, jej poziomu wiedzy, etapu na ścieżce inwestycyjnej. Bo nie wszyscy inwestorzy są tacy sami.
Tymczasem na rynku co jakiś czas pojawia się strach przed bańką sztucznej inteligencji. Ostatnio, aż do niedawnego raportu wynikowego Nvidii, wielu inwestorów w USA i Japonii prawie panikowało, sądząc, że wielkie spółki technologiczne inwestują za dużo w nieudowodnioną technologię. Jaka jest Pańska opinia na ten temat?
To trudne pytanie. Są sygnały, które mogą świadczyć o bańce, a wielu inwestorów się boi, bo wszyscy mają mocną ekspozycję na te spółki. Kilka największych firm AI stanowi fundament całego rynku: dziesięć największych odpowiada za ok. 40 proc. wartości S&P 500. Ale jeśli porównamy to z końcówką lat 90. i bańką technologiczną, widać różnice. Wtedy wiele firm nie było rentownych i wydawało ogromne pieniądze na coś nieudowodnionego. Dziś te największe firmy są niesamowicie rentowne i finansują gigantyczne inwestycje głównie z własnych przepływów pieniężnych. To zupełnie inna sytuacja. Pojawiają się sygnały ryzyka. Widać pewną cykliczność i elementy przypominające poprzednie bańki. Trudno jednak powiedzieć: „tym razem będzie inaczej”, bo zawsze tak się mówi. Myślę, że jeśli weźmiemy pod uwagę hiperskalerów i gigantów jak Nvidia – to są bardzo solidne firmy. Ale jeśli spojrzymy na mniejsze spółki software’owe – tam zdecydowanie widać symptomy bańki i bardzo wysokie wyceny. Fundament największych spółek jest jednak solidniejszy niż w latach 90. Czy jesteśmy w bańce? Trudno powiedzieć. W przypadku największych spółek nie jest to klasyczna bańka. Ale oczywiście nie dowiemy się, dopóki ta nie pęknie. Jednocześnie trzeba odróżnić rynek finansowy od realnej gospodarki. Gospodarka będzie w ogromnym stopniu korzystać z AI, bez wątpienia. Ale faktem jest, że niektóre akcje wyglądają na „nadmuchane”.
Jak długo może potrwać ten rynek byka, zwłaszcza w USA?
Świetne pytanie — chciałbym znać odpowiedź! Uważam, że wciąż mamy przestrzeń do wzrostu. Myślę, że akcje pójdą jeszcze wyżej. Jednak wygląda to już na późniejszą fazę cyklu. Globalna gospodarka, szczególnie amerykańska, pozytywnie zaskoczyła. Początek roku był jak rollercoaster: najpierw huraoptymizm, potem panika i strach przed recesją, która... nigdy nie przyszła. Teraz wygląda to na „miękkie lądowanie”. Sądzę, że rynki akcji będą rosnąć, ale przy większej zmienności. Wyceny są wysokie — zwłaszcza w USA — więc konieczny jest dalszy wzrost zysków. Przydałoby się też rozszerzenie wzrostów poza sektor technologiczny. Tak więc moim zdaniem akcje nadal będą rosły, ale bardziej nierównomiernie i z większą zmiennością. Myślę, że strategia „kupować tylko akcje Wspaniałej Siódemki”, a następnie oczekiwać, że wszystko będzie szło świetnie, jest ryzykowna. Dlatego sam zamierzam dywersyfikować portfel bardziej niż kiedykolwiek.