Dostarczacie inwestorom i rynkowi w ostatnich miesiącach sporo wrażeń. Bumech wchodzi w produkcję zbrojeniową, utrzymuje wydobycie węgla i przejmuje spółkę Capital Partners, która miała zostać zlikwidowana. Po co?
Mamy strategię działania opierającą się na trzech filarach – energetyka, sprzęt wojskowy i górnictwo. Nadal chcemy prowadzić działalność górniczą, ale długofalowo niekoniecznie związaną z węglem energetycznym. Po drugie chcemy przejść płynnie z produkcji ciężkich maszyn dla górnictwa do innego typu maszyn dla innych odbiorców. Aktualnie najbardziej potrzebny w Europie jest sprzęt produkowany na rzecz obronności. Mamy tu kompetencje, zasoby i, co najważniejsze, doświadczonych pracowników. Produkujemy przecież maszyny górnicze, w tym pojazdy gąsienicowe i ładowarki kołowe. Nasze maszyny produkowaliśmy z wykorzystaniem m.in. elementów zawieszenia i samych gąsienic z czołgów. Korzystaliśmy też z bardzo dużej ilości wspólnych podzespołów, przekładni, siłowników hydraulicznych stosowanych zarówno u nas, jak i do produkcji BTR-ów, czy innych transporterów opancerzonych. Nie boimy się tej produkcji, która jest produkcją ciężką, bo największe nasze maszyny są cięższe i nie mniej skomplikowane od czołgu Leopard.
Kiedy zaczniecie produkcję pojazdów transportowych na rzecz wojska dzięki współpracy z firmą z RPA oraz wytwarzanie dronów współpracując ze szwedzkimi partnerami?
Do końca roku będę mógł znacznie więcej powiedzieć o naszych planach. Będziemy mogli rozpocząć nasze aktywne działania w zakresie produkcji specjalnej dopiero po pozyskaniu koncesji i innych niezbędnych zezwoleń, które chcemy uzyskać do końca roku. Po zakończeniu tego etapu przygotowań będę mógł dopiero coś więcej powiedzieć.
A górnictwo?
To nie tylko węgiel, chociaż w naszym kraju pierwszym skojarzeniem z górnictwem faktycznie jest węgiel kamienny. Jest jeszcze miedź i cynk z ołowiem, choć to nadal tylko wierzchołek góry lodowej. W Bumechu patrzymy na wydobycie przez pryzmat tablicy Mendelejewa i dlatego nie chcemy zniszczyć i zaprzepaścić naszych kompetencji. Dlatego szukamy szans w górnictwie metali nieżelaznych. Nabyliśmy udziały w spółkach w Republice Południowej Afryki, gdzie będziemy rozwijać projekty wydobywcze. Początkowo będą to nieduże projekty, liczymy na to, że część z nich z czasem nabierze wielkości. Będziemy stopniowo odchodzić od węgla energetycznego, ponieważ widzimy, co się dzieje, jak spada sprzedaż, jak spada popyt. Jednocześnie jesteśmy narażeni na ogromnie niekonkurencyjne – absolutnie wywracające wszelkie zasady wolnego handlu – działanie ze strony państwa polskiego.
To znaczy?
Państwo polskie zamiast wspierać słabszych i mniejszych, wspiera dużych i tylko „swoich”. Państwo utrzymuje wsparcie dla podmiotów, które psują rynek. Mniejsze podmioty, które pomimo tego się utrzymują, jak PG Silesia czy LW Bogdanka, które nie korzystały z dotacji, płaciły podatki i ZUS. Były przykładami polskiego górnictwa węgla kamiennego, a teraz są stopniowo niszczeni przez dotowany węgiel. Naszym zdaniem dopłaty są niezgodne z prawem. System dotacji i dopłat nie zmniejsza ilości wydobycia, a dotacje wspierają tylko produkcję u wybranych. LW Bogdanka zaczyna mieć przez to kłopoty. PG Silesia trudności ma już od roku. Ale kogo to interesuje, skoro to prywatne podmioty.
Dlaczego uważa Pan, że dotacje do PGG, PKW i Węglokoks Kraj psują rynek?
Dzisiaj cena na rynku dobrej jakości miału energetycznego wynosi 300 zł netto za tonę. Dotacja wynosi ponad 500 zł netto. Jeśli dotacja wynosi więcej niż cena produktu, to producenta prywatnego, takiego, jak PG Silesia, który nie otrzymuje żadnego wsparcia finansowego od państwa i produkuje bez dotacji, można bardzo łatwo zdusić i zniszczyć ceną. Na upartego państwowe kopalnie mogłyby nawet rozdawać węgiel za darmo i żyć tylko z dotacji.