Amerykańska inflacja konsumencka hamuje, ale nie tak bardzo, jak oczekiwano. W porównaniu z marcem ceny wzrosły o 0,3 proc., gdy spodziewano się ich zwyżki o 0,2 proc., po wzroście o 1,2 proc. w kwietniu. Inflacja bazowa wyniosła natomiast 6,2 proc., po tym jak w marcu sięgnęła 6,5 proc. Średnio oczekiwano, że zejdzie ona do 6 proc. Licząc miesiąc do miesiąca, wyniosła 0,6 proc., podczas gdy w marcu wzrosła o 0,3 proc. Ceny energii oraz paliw wzrosły aż o 30,3 proc. rok do roku, ale w porównaniu z marcem spadły o 0,3 proc. Żywność zdrożała natomiast o 9,4 proc. r./r. i o 0,9 proc. mies./mies. Niepokoić może też wzrost cen zakwaterowania, który sięgnął 5,1 proc. w porównaniu z marcem i 5,4 proc. r./r. Choć inflacja prawdopodobnie minęła już szczyt, to i tak jest bliska najwyższego poziomu od 1981 roku.
Podwyżki w planie
Analitycy wskazują, że kwietniowy odczyt inflacji może utwierdzić Fed w planach zacieśniania polityki pieniężnej. – Te dane prawdopodobnie wzmocnią Fed w zamiarze podwyższania stóp po 50 pkt baz. na kilku posiedzeniach. Mogą wrócić też spekulacje o podwyżce o 75 pkt baz. lub o ruchu pomiędzy zaplanowanymi posiedzeniami. Złagodzenie niedoborów dóbr oraz oznaki słabnącego wzrostu płac mogą jednak pomóc inflacji mocniej wyhamować, co skłoniłoby Fed do wolniejszego tempa zacieśniania polityki pieniężnej w drugiej połowie roku – uważa Andrew Hunter, ekonomista Capital Economics.
Na wyhamowaniu wzrostu cen bardzo też zależy administracji Bidena, gdyż wysoka inflacja szkodzi szansom wyborczym demokratów przed jesiennymi wyborami w środku kadencji do Kongresu.