W ciągu siedmiu dni (do 19 sierpnia) inwestorzy wycofali 946 mln USD netto z funduszy inwestujących na wschodzących rynkach akcji całego świata – wynika z danych opublikowanych przez firmę EPFR Global. To największy odpływ pieniędzy z tych rynków od grudnia zeszłego roku. Tymczasem jeszcze w drugim tygodniu sierpnia do tych funduszy napłynęło 571 mln USD.
[srodtytul]Chiński syndrom[/srodtytul]
Finansowy eksodus z rynków wschodzących to wynik otarcia się przez szanghajską giełdę o granicę bessy. Najwięcej pieniędzy wycofano w trzecim tygodniu sierpnia właśnie z Azji (z wyłączeniem Japonii) – aż 810 mln USD.
Pogorszenie trendu w Chinach nie przerwało jednak napływu funduszy na europejskie rynki wschodzące (m.in. do Polski). – Fundusze europejskich wschodzących rynków akcji, które już przez 13 tygodni odnotowywały przypływy finansowe, przeżyły kolejny taki tydzień, gdyż inwestorzy korzystniej postrzegali region. Przyczyniły się do tego lepsze od oczekiwań wyniki kwartalne zachodnioeuropejskich banków, których filie odgrywają dużą rolę w gospodarkach państw Europy Wschodniej – napisali analitycy EPFR Global. Nie podali, ile wyniosły przepływy na rynki naszego regionu, ale określili je jako „umiarkowane”.
O tym, że inwestorzy nie wycofują się jeszcze z rynków wschodzących świadczyły również wyniki piątkowych sesji giełdowych. Większość indeksów z naszego regionu wówczas wzrosła. WIG20 zyskał 4,09 proc., rosyjski RTS 3,1 proc. a bułgarski Sofix 6,4 proc. Zyskiwały również indeksy giełdowe Ameryki Południowej, a także Chin. Shanghai Composite, po czwartkowych wzrostach, zyskał w piątek 1,7 proc.