Spekulacje dotyczące pomocy Grecji wzmogły się wczoraj po pojawieniu się wiadomości, że na szczyt wybiera się Jean-Claude Trichet, prezes Europejskiego Banku Centralnego. Aby nań zdążyć, Trichet postanowił wyjechać przed czasem z sympozjum organizowanego przez bank centralny Australii.
Oficjalnie nie mówi się, że unijny szczyt ma być poświęcony problemom finansowym Grecji (oraz potencjalnie Portugalii, Hiszpanii czy Irlandii). Herman Van Rompuy, prezydent UE, w liście wysłanym do przywódców napisał tylko, że podczas obrad będą dyskutowane „niektóre aspekty obecnej sytuacji gospodarczej”.
Według agencji Bloomberga Bruksela stara się na tyle delikatnie podchodzić do greckich kłopotów, że przykazała ministrom finansów krajów UE, aby unikali pytań dotyczących pomocy dla Grecji. Mają natomiast wyrażać swoje pełne poparcie dla przedstawionego przez Ateny planu oszczędności i redukcji deficytu budżetowego.Takie wytyczne mają zapewne zahamować przecenę obligacji Grecji i innych „problematycznych” gospodarek oraz ukrócić spekulacje dotyczące ewentualnego rozpadu strefy euro. Politycy liczą zapewne też na zahamowanie zjazdu notowań europejskiej waluty.
Wzrost nadziei na wsparcie Grecji przez Unię na razie jest korzystny dla euro. Wspólna waluta, która w zeszłym tygodniu była najtańsza do dolara od maja zeszłego roku, od poniedziałku powoli odrabia straty. Wczoraj jej kurs rósł o 0,6 proc., do 1,373 USD.
Przedstawiciele rządu w Atenach tymczasem nadal zapewniają, że poradzą sobie z problemami samodzielnie. – Najgorszym możliwym sygnałem, jaki możemy teraz wysłać, byłaby prośba o pomoc z zewnątrz – powiedział Bloombergowi minister finansów George Papaconstantinou. Zwrócił uwagę na wyższe od oczekiwań wpływy rządu z podatków.