W styczniu import do Chin podskoczył aż o 85,5 proc. w stosunku do stycznia 2009 r., rekordowo mocno i już trzeci raz z kolei. Eksport zwiększył się zaś o 21 proc. Był to jego drugi wzrost z rzędu po 13 kolejnych miesiącach spadkowych.
Ekonomiści zwracają uwagę, że roczne zmiany nie oddają dokładnego obrazu sytuacji, ponieważ początek nowego roku księżycowego, kiedy handel i produkcja w Chinach zamierają, w zeszłym roku wypadł w styczniu, a w tym wypada w lutym. Dodatkowo w zeszłym roku dużo tańsza niż obecnie była ropa naftowa i inne surowce, co w dużej mierze wyjaśnia oszałamiający wzrost importu.
Nawet jednak uwzględniając te zastrzeżenia, ekonomiści są zgodni, że gospodarka Chin nadal szybko się rozwija i może wspierać światowe ożywienie. Na chińskim popycie korzysta m.in. gospodarka Niemiec – w styczniu niemieckie firmy sprzedały za Wielkim Murem towary i usługi warte o połowę więcej niż rok temu. Z wysokiego popytu w Chinach cieszą się też m.in. inne gospodarki w Azji, jak koreańska czy tajwańska.
Jednocześnie jednak Państwo Środka, które odebrało w zeszłym roku Niemcom miano największego światowego eksportera (potwierdziły to wtorkowe dane z Niemiec), z uwagi na dalszy rozwój sprzedaży za granicę musi liczyć się z ponowieniem apeli o uwolnienie juana.
Na razie Chiny odrzucają wszelkie takie sugestie, m.in. prezydenta USA Baracka Obamy. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Chin odbiera je jako „oskarżenia i naciski, które nie pomagają rozwiązać problemu”, jak powiedział 4 lutego rzecznik tego resortu.