Mają oni obawy, że problemy Grecji odbiją się na innych krajach strefy euro.
Indeks obliczany przez Centrum Badań nad Gospodarką Europejską (ZEW) w Mannheim spadł do 45,1 pkt, z 47,2 pkt w styczniu. Rynek był przygotowany na jego jeszcze większy spadek – do 41 pkt. Od września wskaźnik obniżył się o 12,6 pkt, co może sugerować, że przedstawiciele niemieckiej branży finansowej są coraz bardziej sceptyczni co do utrzymania ożywienia w gospodarce.
Ekonomiści jednak uspokajają. – Euforia, obserwowana wcześniej, trochę wyparowała. Ale nie ma powodów do paniki. Ożywieniu raczej nic nie zagraża – mówi Jens Kramer z Norddeutsche Landesbank.Faktem jest jednak, że w IV kwartale gospodarka naszych sąsiadów się zatrzymała – dynamika PKB była zerowa – po tym jak udało się jej pokonać recesję już w II kwartale, szybciej niż oczekiwano, a w trzecim wzrosła o bardzo przyzwoite 0,7 proc. Dane za IV kwartał, opublikowane przed weekendem, były zaskoczeniem, gdyż ekonomiści spodziewali się wzrostu o 0,2 proc.
Oprócz zastoju gospodarczego, nastroje inwestorów mogą się psuć także przez Grecję. Z jednej strony jej kłopoty finansowe wzmagają spekulacje o przyszłości euro i zbijają notowania wspólnej waluty, z drugiej zwiększają groźbę poniesienia strat przez niemieckie banki, które posiadają greckie obligacje. Wieści z Aten spowodowały w tym roku spadki cen akcji w Europie. Niemiecki DAX stracił od początku roku ponad 7 proc., po tym jak w ub.r. zyskał 24 proc.
Indeks ZEW może służyć za wskaźnik przyszłych zmian na niemieckiej giełdzie. W czasie minionej recesji zaczął on rosnąć już od października 2008 r. (z poziomu minus 63 pkt), podczas gdy koniunktura na parkiecie we Frankfurcie zmieniła się na przełomie lutego i marca 2009 r., a recesja zakończyła się jeszcze parę miesięcy później.