Rozpad strefy euro, postrzegany przez wielu jako potencjalna katastrofa, otworzyłby drogę do wzmocnienia wzrostu gospodarczego nie tylko u najsłabszych członków strefy, ale w całej Europie – napisał Christopher Smallwood, analityk z Capital Economics, firmy badawczej kierowanej przez Rogera Bootle, jednego z najbardziej znanych ekonomistów z londyńskiego City.
[srodtytul]Kryzys wielkiej idei[/srodtytul]
Wim Duisenberg, pierwszy prezes Europejskiego Banku Centralnego, mówił w 1999 r., że wprowadzenie euro zapewni ekonomiczną stabilność, przyspieszy wzrost PKB i doprowadzi do wyrównania gospodarczej nierównowagi pomiędzy państwami Europy. Po 11 latach funkcjonowania wspólnej waluty można ocenić, że cele te są dalekie od realizacji.
Gospodarcza nierównowaga pomiędzy krajami południa eurolandu (takimi jak Grecja) a północy (np. Niemcy) nadal jest bardzo duża. Analityk Capital Economics wskazuje, że przed kryzysem stopy procentowe EBC były zbyt niskie dla gospodarek takich jak Hiszpania (co napędzało tam bańkę na rynku nieruchomości) i jednocześnie zbyt wysokie dla krajów takich jak Niemcy, gdzie hamowały wzrost PKB.
Kraje z obrzeży eurolandu tracą konkurencyjność (z powodu wzrostu płac i cen) i nie mogą jej odzyskać za pomocą dewaluacji walut. Sytuacji nie ułatwiają im Niemcy, opierając wzrost gospodarczy na eksporcie i ograniczając własny popyt wewnętrzny.