Brukseli zmagania z bankami

23 lipca mieliśmy poznać wyniki testów odpornościowych prowadzonych w 91 unijnych bankach. Ostatnie doniesienia wskazują jednak, że tego dnia ukażą się tylko mało interesujące dane zagregowane. Ta zmiana jest charakterystyczna dla nieporadności, z jaką UE to przedsięwzięcie prowadzi

Publikacja: 17.07.2010 09:23

Brukseli zmagania z bankami

Foto: Bloomberg

Gdy w maju ubiegłego roku Rezerwa Federalna przedstawiła wyniki testów odporności 19 największych amerykańskich banków na gospodarcze zawirowania (tzw. stress tests), ówczesny minister finansów Niemiec Peer Steinbrueck nazwał to przedsięwzięcie bezwartościowym. Jak wskazywał, badanie zostało zmanipulowane tak, aby dało uspokajające dla rynków rezultaty.

Dziś to Bruksela musi zapanować nad nastrojami inwestorów, którzy niepokoją się, jak kryzys fiskalny w strefie euro i ewentualne spowolnienie gospodarcze, którym może on poskutkować, wpłyną na kondycję europejskich banków. Musi także przywrócić wzajemne zaufanie tych ostatnich, którego załamanie przejawia się wyraźnym wzrostem stóp procentowych na rynku międzybankowym (patrz wykres).

– W Europie panowałby poważny kryzys bankowy, gdyby nie to, że Europejski Bank Centralny stał się partnerem transakcji obu stron (podażowej i popytowej – red.) rynku międzybankowego. Słabe banki zgłaszają się do EBC, aby zapewnić sobie płynność, a silne banki powierzają mu nadwyżki, zamiast pożyczać innym instytucjom – ocenił niedawno na łamach „Financial Timesa” Mohamed El-Erian, jeden z dyrektorów inwestycyjnych funduszu PIMCO.

Miesiąc temu unijni liderzy uzgodnili więc, że poddadzą 91 największych europejskich instytucji finansowych (w tym PKO BP) wzorowanym na amerykańskich testom wytrzymałościowym. Zabrali się jednak do tego w sposób charakterystyczny dla wszelkich ich dotychczasowych inicjatyw antykryzysowych: bez zdecydowania, koordynacji i przejrzystości. Niekiedy trudno uniknąć wrażenia, że UE testuje odporność rynków na własną nieporadność niż wytrzymałość sektora bankowego na problemy unijnej gospodarki.

[srodtytul]Studium amerykańskiego przypadku[/srodtytul]

W USA wiwisekcja banków – ogłoszona w lutym 2009 r. – była potrzebna z dwóch powodów. Po pierwsze, sektor bankowy najbardziej dramatyczną fazę kryzysu miał już wówczas za sobą, ale instytucje finansowe wciąż nie miały do siebie zaufania (zdradzał to wskaźnik TED Spread – czyli różnica pomiędzy oprocentowaniem trzymiesięcznych pożyczek dolarowych na rynku międzybankowym a rentownością amerykańskich papierów skarbowych o takim samym okresie zapadalności – którego normalizacja w grudniu 2008 r. nagle ustała na poziomie znacznie wyższym od historycznej średniej), co zaburzało funkcjonowanie rynku kredytowego.

Po drugie, część kredytodawców zaczęła wówczas sygnalizować chęć zwrotu rządowej pomocy, z którą wiązały się rozmaite ograniczenia. W tej sytuacji Waszyngton chciał mieć pewność, że po oddaniu publicznych pieniędzy banki będą miały dość kapitału.

Testy wytrzymałościowe skutecznie rozwiązały oba problemy. TED Spread zaczął znów zniżkować, gdy tylko pod koniec kwietnia zaczęły się pojawiać pierwsze przecieki na temat ich wyników. W tym samym czasie banki rozpoczęły na rynkach kapitałowe łowy, które pozwoliły im pokryć ujawnione w następstwie testów niedobory (Fed ustalił, że 10 z 19 przebadanych banków potrzebuje łącznie 74 mld USD). W efekcie już w czerwcu Fed zezwolił wielu kredytodawcom na oddanie środków pomocowych. Mniej oczywistym dowodem na to, że inicjatywa Waszyngtonu przywróciła zaufanie rynków finansowych do amerykańskich banków, była dynamika kursów ich akcji.

To, że od początku hossy (pierwsze dni marca) do dnia publikacji wyników stress testów (7 maja 2009 r.) bankowy indeks KBW zwyżkował o blisko 135 proc., można bowiem uznać wyłącznie za skutek dobrych wyników sektora finansowego w I kwartale oraz wiary inwestorów w nadchodzące ożywienie gospodarcze. Te czynniki występowały także na Starym Kontynencie, a jednak notowania europejskich banków w tym samym okresie zyskały około 90 proc., choć szerokie indeksy giełdowe po obu Stronach Altantyku radziły sobie podobnie.

[srodtytul]Przepis na sukces testów[/srodtytul]

Kluczem do sukcesu inicjatywy amerykańskiego banku centralnego była jej organizacja. Waszyngton od razu zapowiedział, że banki, których współczynniki adekwatności kapitałowej zostaną uznane za niebezpiecznie niskie, będą musiały opracować plany ich podniesienia. Na wypadek gdyby nie były w stanie podreperować swojej kondycji na drodze rynkowej, obiecano im dostęp do rządowego funduszu pomocowego (TARP). W kwietniu 2009 r., dwa tygodnie przed publikacją wyników testów odpornościowych, Fed przedstawił scenariusze rozwoju sytuacji w gospodarce USA, na których oparte były symulacje kondycji banków.

Wprawdzie raport ten był przez analityków krytykowany jako niepełny (nie zawierał m.in. informacji, jaki wskaźnik adekwatności kapitałowej jest brany pod uwagę i jaki jest jego pożądany poziom), lecz ostatecznie pozwolił im na dość trafne przewidzenie rezultatów stress testów. Dzięki temu ich oficjalna publikacja nie wywołała szoku, a wcześniej nie pojawiały się destabilizujące rynki spekulacje.

Zwieńczeniem testów był dobrze pomyślany raport końcowy, w którym zestawiono 17 parametrów każdego z przebadanych kredytodawców, w tym ich zaangażowanie w osiem kategorii aktywów. W dużej mierze unieważniło to zarzuty, że scenariusze przyjęte przez Fed były zbyt pastelowe, pozwoliło bowiem analitykom na samodzielną ocenę potencjalnych strat banków.

[srodtytul]Bruksela uczy się powoli[/srodtytul]

Na podstawie amerykańskich doświadczeń można powiedzieć, że skuteczne testy wytrzymałościowe, które są w stanie odmienić nastroje na rynkach, powinny spełniać kilka warunków. Po pierwsze, muszą być oparte na wystarczająco surowych założeniach. Po drugie, muszą być przejrzyste: ich wyniki muszą zawierać wystarczającą liczbę danych, aby inwestorzy mogli ocenić ich wiarygodność. Po trzecie, znana musi być polityka organizatorów sprawdzianów wobec banków, które ich nie przejdą.

Obecnie zanosi się na to, że unijne testy nie spełnią żadnego z tych kryteriów. Unijni liderzy chwaleni są w zasadzie tylko za to, że zdecydowali się objąć badaniami 91 banków (to 65 proc. europejskiego sektora bankowego), a nie tylko 25 największych, jak początkowo planowali.

Poza tym jednak analitycy mają do organizacji stress testów liczne zastrzeżenia. Gdy w minionym tygodniu Komitet Europejskich Organów Nadzoru Bankowego (CEBS), który miał za zadanie opracowanie jednolitych kryteriów badania banków przez krajowych nadzorców, przedstawił metodologię tego przedsięwzięcia, informacje okazały się rozczarowująco skąpe.

CEBS nie potwierdził m.in. spekulacji, że aby przejść test, banki będą musiały wykazać się stosunkiem podstawowego kapitału do wartości aktywów na poziomie 6 proc. (według wytycznych Komitetu Bazylejskiego wskaźnik ten obecnie musi wynosić 4 proc.), nawet w przypadku pogłębienia się kryzysu fiskalnego w strefie euro.

Wątpliwości budzi też opublikowany jedynie w zarysie scenariusz, na którym CEBS oparł symulacje bankowych bilansów. Zakłada on, że w latach 2010–2011 tempo wzrostu unijnej gospodarki będzie o 3 pkt proc. poniżej przewidywań Komisji Europejskiej (prognozuje ona, że PKB wzrośnie o 1 proc. w tym roku i 1,7 proc. w przyszłym). Takiej zapaści w UE nikt się nie spodziewa, więc te założenia można uznać za surowe.

Jednocześnie jednak scenariusz jest bardzo łagodny w odniesieniu do zagrożenia, którego rynki obawiają się najbardziej. Przewiduje on bowiem – jak wynika z przecieków, takich informacji bowiem CEBS nie przedstawił – przecenę greckich obligacji o 17 proc. i hiszpańskich o 3 proc. – To nie są żadne stress testy, tylko rynkowa wycena tych aktywów – twierdzi Jaap Meijer, analityk bankowy w Evolution Securities. Obecnie bowiem ceny papierów skarbowych państw z obrzeży strefy euro są podtrzymywane przez EBC, który od kilku miesięcy je skupuje.

Jak zauważył Stefan Kolek, strateg z UniCredit, analitycy byliby testami usatysfakcjonowani, gdyby CEBS wprowadził do nich taki szok gospodarczy, jak np. rozpad strefy euro czy choćby restrukturyzacja greckiego długu. Tego oczywiście Bruksela zrobić nie może, bowiem podważyłaby wiarygodność utworzonego w maju Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego (około 500 mld euro), który bankructwom w strefie euro ma zapobiegać.

W tej sytuacji, jak wskazuje Nicolas Veron, ekspert brukselskiego Instytutu Bruegla, UE powinna opublikować tak szczegółowe wyniki bankowej wiwisekcji, aby analitycy sami mogli na tej podstawie ocenić, jakie będą konsekwencje wydarzeń, które wydają im się najbardziej prawdopodobne.

[srodtytul]Kłopoty z przejrzystością testów[/srodtytul]

Z taką otwartością unijni liderzy mają jednak poważny problem. Najpierw ogłosili, że wyniki testów odpornościowych zostaną przedstawione 23 lipca. Z ostatnich doniesień wynika jednak, że tego dnia ukażą się jedynie rezultaty zagregowane na poziomie krajów, a na informacje o kondycji poszczególnych banków trzeba będzie poczekać jeszcze kilka tygodni.

Co więcej, wciąż nie wiadomo, co się w tych końcowych raportach znajdzie. – Zgodziliśmy się co do potrzeby transparencji. Nie ma sporu co do wyboru wskaźników, a jedynie problem koordynacji, aby wszystkie kraje przedstawiły dane w tym samym momencie – tłumaczył po wtorkowym spotkaniu ministrów finansów UE przedstawiciel Belgii Didier Reynders.

Kierująca francuskim resortem finansów Christine Lagarde otwarcie jednak przyznała, że dyskusje na ten temat będą trwały do ostatniej chwili. Nieoficjalnie wiadomo, że Paryż sprzeciwia się publikowaniu informacji na temat ekspozycji poszczególnych instytucji na dług państw pogrążonych w kryzysie fiskalnym.

Najważniejsze jest jednak pytanie, jaką politykę UE przyjmie wobec banków, które testów nie zaliczą. – W pierwszej kolejności powinny one uzupełnić kapitały na rynku, w dalszej zaś mogą skorzystać z krajowych funduszy ratunkowych. Ostateczną deską ratunku będzie wspomniany Europejski Mechanizm Stabilizacyjny – tłumaczył niedawno Olli Rehn, unijny komisarz ds. walutowych i gospodarczych.

Wobec oczekiwań analityków, że wśród badanych instytucji zagrożonych bankructwem jest około 20, przy czym są to głównie niemieckie i hiszpańskie banki regionalne, taka deklaracja na pierwszy rzut oka wydaje się uspokajająca.

Zarówno Madryt, jak i Berlin już w ubiegłych latach utworzyły bowiem państwowe fundusze (odpowiednio FROB oraz Soffin), które zostały wykorzystane w niewielkim stopniu. Faktycznie jednak konieczność sięgnięcia po te środki mogłaby nasilić niepokój na rynkach. Problemy sektora bankowego w Europie są przecież pochodną kłopotów fiskalnych w regionie. Ten czynnik sprawia, że unijne testy odpornościowe są przedsięwzięciem trudniejszym niż ich amerykański pierwowzór.

[srodtytul]Sprawdziany zaszkodzą, zamiast pomóc?[/srodtytul]

Pocieszające może być to, że kwoty, które będą potrzebne na wsparcie banków, nie będą zapewne zastraszające. Według szacunków analityków Credit Suisse egzaminowane instytucje będą musiały zgromadzić 90 mld euro świeżego kapitału. Zbliżoną prognozę przedstawił bank Barclays, według którego około 36 mld euro będą potrzebowały hiszpańskie kasy oczędnościowo-kredytowe, 34,5 mld euro niemieckie landesbanki, 8,6 mld euro instytucje greckie i 5,9 mld banki portugalskie.

Kwoty te to zaledwie ułamek całkowitej wartości aktywów europejskiego sektora bankowego, ocenianej przez Instytutu Finansów Międzynarodowych (IIF) na 31,1 bln euro. To jednak tym bardziej powinno zachęcać Brukselę, aby testy były maksymalnie przejrzyste. Jeśli tak się nie stanie, inwestorzy mogą nabrać podejrzeń, że UE próbuje coś zataić, a wówczas problemy europejskich instytucji finansowych mogą im się wydać poważniejsze, niż są w istocie.

Gospodarka światowa
Rządy Trumpa zaowocują wysypem amerykańskich fuzji i przejęć?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka światowa
Murdoch przegrał w sądzie z dziećmi
Gospodarka światowa
Turcja skorzysta na zwycięstwie rebeliantów
Gospodarka światowa
Pekin znów stawia na większą monetarną stymulację gospodarki
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka światowa
Odbudowa Ukrainy będzie musiała być procesem przejrzystym
Gospodarka światowa
Kartele, czyli rak, który pasożytuje na gospodarce Meksyku