Akcje banku, po publikacji tak rozczarowujących wyników, traciły na giełdzie nowojorskiej 1,3 proc. na początku sesji. Pogorszenie wyników banku to w dużej mierze skutek zawirowań na światowych rynkach, związanych z europejskim kryzysem zadłużeniowym. – Środowisko rynkowe stało się trudniejsze w drugim kwartale i w rezultacie spadła aktywność naszych klientów – głosi oświadczenie Lloyda Blankfeina, prezesa Goldman Sachs.
W wynikach za drugi kwartał uwzględniono m.in. 600 mln USD podatku od premii menedżerów, który bank zapłacił brytyjskiemu rządowi, oraz 550 mln USD kary nałożonej przez amerykańską Komisję Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) za nadużycia, do jakich doszło w przededniu światowego kryzysu finansowego. Gdyby Goldman nie poniósł tych kosztów, jego zysk na akcję sięgnąłby w drugim kwartale nawet 2,75 USD.
W ostatnich miesiącach ucierpiała również reputacja nowojorskiego banku. SEC, nakładając karę, zarzucił Goldmanowi, że w 2007 r. działał na szkodę klientów. Miał sprzedawać instrumenty finansowe zabezpieczone kredytami hipotecznymi (CDO), zatajając, że w ich projektowaniu uczestniczył fundusz Johna Paulsona, który planował grę na przecenę tych aktywów. Fabrice Tourre, członek zarządu Goldmana, który odegrał kluczową rolę w aferze z instrumentami CDO, został wcześniej pozwany przez SEC za oszustwo przy sprzedaży tych papierów.
Tourre złożył w sądzie dokument, w którym broni się przed stawianymi mu zarzutami. Zaprzecza, by zatajał przed klientami istotne informacje dotyczące CDO. Tourre wskazuje również, że podczas przygotowania sprzedaży CDO kierował się wskazaniami pracowników wielu działów Goldmana, w tym działu prawnego. Nie uznali oni wówczas, że nabywcom CDO nie przedstawia się wszystkich wymaganych informacji.
Goldman Sachs nie przyznał się na razie do jakichkolwiek nadużyć związanych ze sprawą instrumentów CDO. Oficjalny komunikat banku sprzed kilku dni mówi tylko o błędzie, jakiego dopuszczono się przy tych transakcjach.