Czy Belgia będzie Grecją Północy? Takie pytanie zadaje sobie coraz więcej ekonomistów. Niepokoi ich pogarszający się stan belgijskich finansów publicznych oraz to, że przywrócenie porządku w budżecie może się okazać ponad siły niestabilnego politycznie kraju.
[srodtytul]Problem zadłużenia[/srodtytul]
Dług publiczny Belgii będzie w tym roku najprawdopodobniej równy 99 proc. PKB. Jego poziom jest obecnie jednym z najwyższych w Unii Europejskiej. Większy w tym roku będą miały jedynie Włochy (118,2 proc. PKB) i Grecja (124,9 proc. PKB). Co więcej, niekorzystna jest również struktura tego zadłużenia. Jak wynika z danych Banku Rozliczeń Międzynarodowych, na koniec 2009 r. 67,7 proc. belgijskiego długu publicznego znajdowało się w rękach inwestorów zagranicznych. To mniej niż w przypadku Grecji (80 proc.), ale dużo więcej niż w przypadku USA (48 proc.) czy Japonii (7 proc.).
– Belgia to prawdziwy problem. Oprócz długu publicznego są przecież również zagraniczne zobowiązania sektora prywatnego wynoszące w 2009 r. 162 proc. PKB. Jej długoterminowe długi sektorów publicznego i prywatnego przekraczają 200 proc. PKB. W strefie euro gorsza pod tym względem jest tylko Irlandia – napisali analitycy brytyjskiej firmy badawczej Independent Strategy.
[srodtytul]Presja może nadejść później[/srodtytul]