Firma Gazprom s.r.o. została zarejestrowana dopiero w sierpniu, ale już wzbudza kontrowersje na skalę międzynarodową. Słowacką skarbówkę szczególnie zainteresował jej kapitał założycielski, wynoszący aż 500 mln euro. To bardzo dużo, biorąc pod uwagę, że na Słowacji można zarejestrować spółkę, dysponując jedynie 5 tys. euro, a siedziba Gazprom s.r.o. znajduje się w centrum handlowym w Bratysławie.
Rosyjski Gazprom twierdzi, że nie ma nic wspólnego ze swoim słowackim odpowiednikiem. Gazprom s.r.o. nie dysponuje nawet licencją na sprzedaż gazu. Tajemnicę pogłębia to, że szef Gazpromu s.r.o. Nikołaj Miedwiediew twierdzi, że jest krewnym Aleksandra Miedwiediewa, szefa firmy Gazprom Eksport.
Akcjonariuszami słowackiego „sobowtóra” Gazpromu są: maltańska spółka Marica Limited oraz słowacka Priemyselny Park Partizanske. Rosyjski dziennik „Kommiersant” spekuluje, że za tą drugą firmą stoją pieniądze byłego słowackiego premiera Roberta Fico i jego lewicowej partii Smer. Przedstawiciele Smeru oficjalnie zaprzeczyli tym doniesieniom. Milos Vajda, jeden z członków rady dyrektorów Gazpromu s.r.o., zajmował się prywatyzacjami za rządów Smeru.
– W 2009 r. Słowacja była jednym z najmocniej poszkodowanych krajów w rosyjsko-ukraińskiej wojnie gazowej. Pod naciskiem Rosji zrezygnowała jednak z roszczeń, a rosyjski premier Władimir Putin stwierdził, że Bratysława poparła go w sporze z Ukrainą. Teraz Fico odwdzięcza się Putinowi partyzancką wojną z Gazpromem – uważa Maksim Timofiejew, szef rosyjskiego Centrum Spraw Finansowych.