Zwłaszcza że całkiem realne jest rozprzestrzenienie się niepokojów politycznych na kraje Bliskiego Wschodu, stanowiące trzon OPEC, którego eksport pokrywa 40 proc. światowego zapotrzebowania na ten surowiec.
Wczoraj ok. godz. 19.00 naszego czasu cena kwietniowych kontraktów w Londynie przekroczyła 111,4 USD. O 21.00 baryłkę wyceniano na blisko 111,1 USD. Od piątkowego zamknięcia sesji cena baryłki ropy na londyńskiej ICE wzrosła o prawie 8?proc., a na nowojorskim rynku Comex o ok. 14 proc. W ciągu poprzednich dwóch tygodni, kiedy w Egipcie trwały protesty, cena ropy w Londynie wzrosła jedynie o 2,7 proc.
W Iraku wydobycie ropy spadło do 140 tys. baryłek dziennie z 2,5 mln w ciągu dwóch miesięcy od rozpoczęcia inwazji. Do poziomu sprzed wojny wróciło po pięciu latach. Libia wydobywa 1,6 mln baryłek ropy dziennie. – Są pewne podobieństwa obecnej sytuacji do tego, co działo się na początku ostatniej wojny nad Zatoką, jeśli chodzi o rynek ropy naftowej, bo jej cena znowu rośnie w wyniku obaw o płynność dostaw. Różnica jest tylko taka, że nie wiadomo, jak długo utrzyma się obecne napięcie na Bliskim Wschodzie, a przede wszystkim, jaki będzie jego zasięg geograficzny – powiedział Harry Tchilinguirian, szef działu strategii surowcowej w londyńskim biurze BNP Paribas.
W czasie zamieszek w Egipcie zaniepokojenie uczestników rynków surowcowych wynikało głównie z groźby zablokowania ruchu tankowców przez Kanał Sueski. Świat pamiętał, że po wojnie sześciodniowej z 1967 r., w której Izrael zajął Półwysep Synaj, władze Egiptu umyślnie zatopiły w Kanale kilkadziesiąt statków, blokując tę drogę wodną aż na osiem lat. Teraz konsekwencje takiej blokady byłyby niewyobrażalne, bo przez Kanał przechodzi jedna trzecia światowych dostaw ropy. W przypadku Libii zagrożenie dla rynku wynika z tego, że wydobywa ona ponad dwa razy więcej tego surowca niż Egipt i niemal całą produkcję eksportuje, przede wszystkim przez Morze Śródziemne do Europy. Libijskie wydobycie to około 3,3?proc. globalnego, a poza tym kraj ten ma największe zasoby ropy w Afryce.
Większość analityków nie ma wątpliwości, że przez najbliższe tygodnie cena ropy na światowym rynku będzie utrzymywała się na poziomie ponad 100 USD za baryłkę. Panuje też przekonanie, że jeśli Libia z różnych przyczyn przestanie eksportować ropę, to na zwiększenie produkcji zdecyduje się Arabia Saudyjska. Ale i w takim przypadku perturbacje na rynku będą nieuniknione i mogą być bardzo dotkliwe. Szybki wzrost cen ropy już wywołał wątpliwości, czy przy takich jej cenach da się utrzymać zakładane tempo rozwoju światowej gospodarki. Skutkiem tych wątpliwości jest spadek cen innych surowców. Miedź od piątku staniała w Londynie o 4 proc., pszenica w Chicago o 12 proc., kukurydza o 2,3 proc., a bawełna tylko wczoraj prawie o 4 proc.